1. Niedawno w tym miejscu pozwoliłem sobie na kilka gorzkich wypowiedzi. Było mi smutno, ale trochę także ciekaw byłem na zareagujecie .
Dostałem wiele oznak życzliwości, pociechy, serdeczności.
WSZYSTKIM baaardzo dziękuję.
2. Zapraszam do Kurantów po Wszystkich Świętych, w środę, 3 listopada.
Zapraszam szczególnie, bo w najbliższym czasie to będzie jeden z piękniejszych wieczorów, no i bilety jeszcze są. A na 19 listopada - pieśni Okudżawy - już chyba nie ma, albo wkrótce zabraknie.
Dlaczego wtedy akurat będzie pięknie? - Bo zaśpiewam pieśni z samego "dna serca", mojego serca. Na dnie mojego serca nie ma żadnych żalów, ani tęsknot: do przyjaciół, kobiet, do rzeczy, do wypraw w Himalaje, czy na Tahiti. Są za to tam pieśni Wojtka Bellona, Jurka Reisera, Janusza Kotarby. Jestem im wdzięczny za ich przyjaźń i twórczość. Chcę ich wspomnieć "wypominkowo", najserdeczniej jak umiem - śpiewając ich pieśni.
Jeśli Was nie będzie, to, łobuzy,... nie proście mnie potem o załatwienie miejsca na inne, bardziej oblegane koncerty!
3. Jakiś czas temu - konkretnie 2 sierpnia br. - poprosiłem Was o Wasze opinie nt. odbioru pieśni Włodzimierza Wysockiego teraz, w 20 lat po upadku ZSRS, PRL i w ogóle "komuny" w naszej części świata.
Otrzymałem niewiele odpowiedzi, pewnie z powodu wakacji, a te, które dostałem niedokładnie były odpowiedziami na moje pytania:
- Czy pieśni Wysockiego są nadal aktualne, czy dają coś współcześnie ludziom? Czy są tylko pięknym i przejmującym wspomnieniem naszej młodości?
- Czy ballada może jest po prostu na razie niepotrzebna?
Wasze listy były, ot, podzieleniem się swoimi uwagami. I dobrze.
Przytoczę obszerne fragmenty dwóch z nich.
Joanna Zagórska:: "Z twórczością Wysockiego zetknęliśmy się w liceum na lekcjach języka rosyjskiego. Mówię „my” mając na myśli siebie i Marka, bo jesteśmy małżeństwem klasowym. Było to dość dawno. Ale pamiętam jak wtedy zafascynowani byliśmy się burzliwym życiem jak i „mroczną” twórczością Włodzimierza. Poznaliśmy wtedy chyba ze dwa utwory, ale można powiedzieć, że aż dwa, bo nie sądzę, aby w innych szkołach profesorowie rosyjskiego omawiali na lekcjach jego twórczość.
Sami byliśmy wtedy w okresie buntu i poszukiwań. Wysockiego chłonęliśmy. Imponował nam i swoim życiem, i swoimi pieśniami. Tak jak Pan pisze, jego utwory trzeba było zdobywać, wymieniać między sobą. To co udało nam się wtedy wysłuchać, to i tak było dużo. Wpojoną mieliśmy wówczas niechęć „do ruskich”, chociaż później zaczęliśmy bardziej rozróżniać ruskich, komunę i rozumieć te wszystkie rzeczy. Wysocki był „nasz”, bo też się buntował. Wróciliśmy do Wysockiego w czasie studiów, głównie na rajdach. Była gitara, były śpiewy.
Z tamtych czasów pozostała chęć słuchania. (…) Przypominają się tamte czasy, chociaż dzisiaj słowa jego piosenek odbieramy zupełnie inaczej. Natomiast ze smutkiem stwierdzam, że pokolenie naszych dzieci nie ma wiedzy na ten temat. Dorastali w innych czasach. Jeżeli w głowie im się nie mieści, że nie było komputerów, komórek i wielu innych rzeczy. Cóż mogą zrozumieć ze słów pieśni Wysockiego? Jego krzyk interpretują jako barwę głosu, a nie krzyk w jakiejś sprawie. My ten krzyk rozumiemy, bo trochę znamy tamte czasy z autopsji, trochę z opowiadań rodziców. I też wtedy chcieliśmy krzyczeć.
Ubolewam też nad „upadkiem” ballady. Ja lubię słuchać, to mnie uspokaja, wycisza, daje okazję do przemyśleń. Młodzież szuka czegoś innego, ma innych idoli. Poza tym jest ogromna łatwość dotarcia do różnych rodzajów twórczości, choćby przez internet. Kto w takim natłoku będzie słuchał ballad? Proszę też zwrócić uwagę na wiek ludzi, którzy byli w Niepołomicach. W tytule „Ballady Europy” i jak niewiele młodzieży. To o czymś świadczy…
Oczywiście, nie można rezygnować z grania i śpiewania. Dzięki temu może się uda u przynajmniej niektórych tę chęć słuchania ballad obudzić."
Andrzej Noworyta:
"Panie Pawle, podzielam Pana odczucia, że tegoroczny Festiwal był po prostu świetny. Byliśmy z żoną gośćmi festiwalowymi kolejny raz. To co można przeżywać słuchając na żywo koncertów zarówno znanych wykonawców, jak i artystów, których widzimy po raz pierwszy na scenie, nie da się porównać do słuchania płyt, radia czy też oglądania koncertów w telewizji. Myślę, że to wzajemne sprzężenie pomiędzy artystami i publicznością jest potrzebne obu stronom. Jeżeli trafi się wieczór, że wszystko zaczyna "grać" jak w najlepszej orkiestrze, to wzruszenia i powracanie myślami do tego wieczoru gwarantowane są jeszcze długo po wybrzmieniu ostatnich akordów gitary. Tak też było i tym razem.
Otwarłem Pana stronę (jest w ulubionych :-)), żeby obejrzeć pofestiwalowe opinie. Przeczytałem też kilka innych artykułów. To jest bardzo przyjemne znajdować ludzi o podobnych do naszych własnych spostrzeżeniach, refleksjach, wrażliwości. I, jak to Pan ujął, nie ma większego znaczenia poziom wykształcenia czy posiadania. Ta wrażliwość jest w nas bez względu na wiek, płeć, poglądy polityczne itp. Albo jej nie ma.
Sądzę, że część z nas, ta okaleczona brakiem wrażliwości może nie miała w życiu szczęścia i sposobności, żeby ją w sobie "wyhodować". Może od dziecka żyła w hałasie disco-polowym, a ojciec i matka nie pokazali płynącego strumienia i muzyki otaczającego świata, nie nauczyli szacunku do wszystkiego co żyje i ma odmienne od naszych poglądy?
Myślę, że ballada, szeroko rozumiana, może mieć walory terapeutyczne dla powyższych przypadków. Powinniśmy im pomóc. Mnie jest trochę żal takich ludzi, więc gdyby znalazł się mędrzec i potrafił pokazać im harmonię innego świata, na razie obcego dla nich, to ten świat, ich świat, nasz świat stałby się lepszy. Ballada jest, jak sądzę elementem tego lepszego świata, świata bez agresji i przemocy, bez wyrzucania worków ze śmieciami z bagażników eleganckich samochodów wprost do lasu (bo żal zapłacić 3,50 zł za wywóz). Ballada nie kopie leżącego, raczej poda mu rękę, poklepie po plecach i powie: "chodź, razem damy radę".
Myślę, że warto promować balladę, pieśni Wysockiego itp. podobne formy wyrażania i kształtowania kontaktów międzyludzkich, gdzie i tekst, i melodia, i wreszcie wykonawca wraz z odbiorcą są jednakowo istotni. Stwierdzenie faktu, że w dzisiejszym świecie za dużo mamy agresji i przemocy nie wystarcza. Ludzie, którzy to widzą, nie mogą się poddawać. Pan do nich należy (nieskromnie siebie też tu umieszczam). Proszę dalej "gitarą i piórem", jak śpiewał Wojtek B, poprawiać ten świat."
I jak Was nie kochać? - Tak po ludzku, najzwyczajniej w świecie, jesteście mi bliscy. Czujemy podobnie, myślimy podobnie. To fajne :-)))))))
Panią Joannę i pana Andrzeja proszę o wybranie sobie CD z mojej płytoteki, jako prezentu listopadowego.
Kraków, 25 października 2010
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009