Kolejne wrażenia z niedawnego pobytu w Portugalii: kościoły bez sacrum.
Niesamowite jest wnętrze zespołu klasztornego cystersów w Alcobaça, potężne, surowe,
z białego kamienia.
Niezwykłe jest wnętrze kościoła w zespole klasztornym Hieronimitów w Lizbonie, strojne, przestronne, z założenia przypominające bardziej wielką, prześwietloną salę balową niż mroczne wnętrze kościoła.
Misterny i piękny jest zespół klasztorny w Batalha.
Zapiera w piersiach dech zamczysko templariuszy w Tomar i wiele innych świątyń, które widziałem i w których byliśmy w Portugalii.
(Nie mam dobrych zdjęć w planie ogólnym, tylko jakieś urywki, fragmenty... Możecie spróbować znaleźć je w internecie.)
Takich kościołów nie ma w Polsce. Takiej potęgi nie czułem jeszcze nigdzie (może jedynie w Moskwie i Petersburgu - nie żartuję! ).
Potęgi... człowieka. Wchodzisz do takiej świątyni i... nie czujesz obecności Boga, nie czujesz nic, poza podziwem dla architektów, pomysłodawców i fundatorów tej budowli. Aż bije po oczach pycha budowniczych sprzed wieków.
Sprawdzałem i rozmawiałem z kilkoma osobami. Miały podobne odczucia. Bo to nie jest kwestia wchodzącego, tylko emanacji samego miejsca. Myślisz: ależ musiał być potężny człowiek, który wymyślił, zbudował i zrealizował takie wnętrza. Takie kolumny, takie zwieńczenia, takie architektoniczne perły!
Nie myślisz: jak dobry, subtelny, mądry i wielki jest Pan Bóg. Nie!
Im chodziło o chwałę i potęgę człowieka.
Człowiek nieraz w historii twierdził, że chodzi mu o chwałę Bożą, ale w sercu miał chęć władzy, posiadania, zapanowania nad światem.
Wtedy i teraz ludzie wypisują na sztandarach Jego imię, albo wolność ludu, szczytne idee rewolucji, albo co bądź, co tylko nadaje się do otumanienia ludzi wierzących w dobre intencje głoszącego, ale później okazuje się, że to tylko hasła, propaganda, PR.
W gruncie rzeczy zwykle chodzi o zaspokojenie pożądliwości, zachcianek, pychy!
Ale uwaga: będę się upierał, że płytkie i puste są zarzuty kierowane w tym momencie głównie do chrześcijan, jakbyśmy to wyłącznie my mieli pożądliwość władzy na swoim sumieniu. Taki jest człowiek. Różne jego grupy i koterie zawsze dążyły do panowania nad światem.
Tak było i jest! Nie wierzycie?
- To dajcie wolną rękę feministkom, liberałom, gejom, albo nawet wioślarzom, piłkarzom, dziennikarzom..., a zobaczycie jakie piekło nam zbudują!
Człowiek, któremu zapachniała władza, w 9 na 10 przypadków głupieje, przestaje liczyć się z jakimikolwiek zasadami, zaczyna sięgać po wszystko, ciągle mu mało i nie przestanie obrastać w tłuszcz i przepych, dopóki się nie stoczy i nie zdegeneruje.
Tylko, że z Bogiem - który jest subtelną, nienarzucającą się miłością, więcej, miłością, która pozwala się ukrzyżować - to nie ma nic wspólnego.
Trudno nam było się modlić w tych miejscach, a jeśli komuś się udawało, to znaczy, że głęboko, w sobie, przywiózł całe oceany modlitwy i pokory.
Pod tym względem Portugalia była dla mnie szokiem, bo do tej pory widziałem np. kościoły niemieckie, austriackie, francuskie, z których niejeden emanuje wręcz sakralnością, ale... prawie nikt się w nich nie modli, tylko tłumy turystów przewalają się tam jak przez stajnię.
Teraz zobaczyłem potężne i martwe kościoły-potwory.
Takie to myśli towarzyszą moim wspomnieniom z Portugalii. Poza ogromną wdzięcznością dla serdeczności i gościnności samych Portugalczyków, słusznie dumnych z niegdysiejszej potęgi swojego kraju i swoich rodaków.
Kraków, 18 października 2010
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014,
rok 2013, rok 2012, rok 2011,
rok 2010, rok 2009