solina jezioro1
Dziś, ok. 9.30, w Polańczyku n. Soliną, zmarł jeden z moich przyjaciół, Witek Malinowski.
Wspaniały kompan, kumpel o wielkim sercu, dzielny mąż i ojciec dwóch synów.
Mieszkał kiedyś na Bydgoskiej, studiował na PK, lubił grać w siatkówkę, potem kibicował Resovii, żeglował, organizował koncerty i regaty o Puchar Soliny. Był zastępcą Komendanta WZW Jawor.

Kołaczą mi po głowie różne myśli, wspomnienia. I ciągle poprawiam ten krótki artykuł. I nie mogę znaleźć żadnego naszego zdjęcia. Cholera! Chce mi się wyć, ale przecież cieszę się, że miałem przyjemność Go poznać, z Nim trochę pobyć.

Pierwsza myśl: jezioro skute lodem.
Powinienem napisać taką taką piosenkę.

Jezioro Solińskie skute lodem zamarło ze smutku, z goryczy, z rozpaczy, z żalu... To jezioro, które Witek tak ukochał, że swoje życie przeniósł nad Solinę i swój dom wybudował na wzgórzu z bajecznym widokiem na jezioro.

Kiedy ostatni raz Go odwiedzałem, zwróciłem uwagę jak jego dorosły syn, Tomek, ładnie opiekował się Tatą, jak się do Niego przytulał. Jak dziecko, może nawet jak psiak. Już wiedział...
Właśnie słyszę jak Witek śpiewa "Spódniczkę"...
Lubił też mój śpiew i mnie lubił szczerze, choć byliśmy z różnych światów.

- Będzie Cię, Panie, cholernie brakowało. Nawet gdzieś tu, w dalekim Krakowie!

Do widzenia, stary!

Ja też jestem skuty lodem.

PO placze  Okno
(muz. L. Cohen, sł. P. Orkisz)

Za widnokręgiem wiary
nowy otworzysz sklep,
więc „do widzenia, stary".
Za tydzień, za rok, może wiek.
My jeszcze ciągle w dolinach,
a Tobie tak pilno na szczyt.
Wiem, niczyja to wina
i Tyś nam nie winien nic.

ref.   Twój wybór już znam,
        powody też znam,
        a więcej nie dowiem się nic.
        Gdy przyjdzie mój dzień
        zacisnę dłoń w pięść
        i pójdę z losem się bić.

Nasze wędrówki wiernie
na progu czekają jak pies.
Biec nie można już prędzej,
a prędzej biec się chce.
My jeszcze ciągle strudzeni,
a Tobie odpocząć dał Bóg.
Naszej drogi kamienie
szukają śladu Twych stóp.

Żeby dotrzeć do celu
wybrałeś najkrótszy szlak.
Gdzież forsa Twa Przyjacielu,
wytarte buty i płaszcz?
Za swe szaleństwo oddałeś
ciepła ostatni kęs.
I tak mieliśmy Cię mało
A teraz... jeszcze mniej.
                              
I tak się kończy ten trudny rok 2010.... Wreszcie.
Oby następny był lepszy.
* * *

fot. Jerzy Klasa

Kraków, 28 grudnia 2010

Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009