O tym, że grójecki GOK organizuje cykl „wieczorów narodowych” wie coraz więcej osób. Jednak tak wielu słuchaczy na koncercie 11 marca 2010 nikt się nie spodziewał. Ci, którzy przyszli, z pewnością nie żałowali, gdyż śmiało można stwierdzić, że był to najlepszy wieczór z dotychczas zorganizowanych.
Gwiazdą czwartkowego spotkania był Paweł Orkisz i towarzyszący mu muzycy, Robert Cichoń i Robert Klepacz. Osoby artysty grójeckiej publiczności przedstawiać nie trzeba. Wspaniałą markę i - jak się okazało - tylko przedsmak swoich umiejętności wokalnych dał w ubiegłym roku, bardzo dokładnie odzwierciedlając wartości utworów Bułata Okudżawy.
Tym razem Paweł Orkisz zachwycił wszystkich. Swoim dojrzałym, ciepłym głosem wprowadził wszystkich w piękno i melancholię utworów Leonarda Cohena. Usłyszeliśmy najsłynniejsze utwory tłumaczeniu Pawła Orkisza i Macieja Zembatego. Obydwaj tłumacze w swoich tłumaczeniach zawarli dużą cząstkę siebie, pieczołowicie podkreślając to, co w muzyce i treści songów najważniejsze. Połączenie to stanowi wspaniałe tło do obrazu wyobraźni Cohena, który zwraca uwagę na to, co w życiu ważne, jednak pozostawia każdemu furtkę dla własnej, osobistej interpretacji.
Wchodząc do po brzegi wypełnionej sali widać było skupienie i nie lada zachwyt. Publiczność z zapartym tchem wsłuchiwała się w przepiękne wykonania. Artyści pokazali swój nie mały kunszt i wirtuozerię. Należy dodać, że Paweł Orkisz to nie tylko świetny artysta, to przede wszystkim świetny człowiek z niebanalnym poczuciem humoru, czego dawkę dało się wyczuć w anegdotach i rozmowach z publicznością. W jednym z żywszych i bardziej energetycznych utworów zamiast oryginalnych słów dośpiewał: - Gdzie są ciasteczka? – ciasteczka serwowane były publiczności. Swoim zachowaniem dał zebranym dużą dozę humoru.
Po zakończeniu koncertu brawa długo nie milkły, artyści zmuszeni byli do zagrania na bis. Zwieńczeniem wieczoru było oczywiście Alleluja. Powaga utworu połączona ze sceniczną energia Orkisza dała niezapomniany obraz. Artysta rodem z Krakowa zapewnił grójeckiej publiczności rozrywkę na bardzo wysokim poziomie.
Kto wie czy dla wielu nie było to muzyczne katharsis?
* * *
W muzyce, często bywa tak, że trzeba odnaleźć siebie. Żeby powstało coś niesamowitego trzeba lat pracy, wyrzeczeń i poświęcenia. W pewnym momencie widać, że publiczność, często tylko ta najbardziej wybredna, docenia ten trud. Nie chodzi tu o tysiące ludzi na koncertach. Chodzi o wybraną, starannie wyselekcjonowaną publiczność, która w muzyce słyszy coś więcej niż tylko dźwięki. Taka właśnie publiczność zasiadła na widowni podczas koncertu Pawła Orkisza, 11 marca w Klubie Artystycznym GALERIA. Aby audytorium mogło usłyszeć coś więcej niż tylko muzykę trzeba nie lada wirtuoza. Zdecydowanie takim artystą okazał się Orkisz.
Nikt jak on, nie potrafi przekazać treści utworu. Otwiera oczy duszy, a dźwięki płynące z jego gitary i nastrojowy wokal, chłoniemy całym sobą. Tylko w taki sposób można zrozumieć, że muzyka to nie tylko kilka połączonych nutek. Wartość utworu to słowa, w których jak powiedział mój polonista, zawarte jest coś więcej niż tylko: ja nie kocham Ciebie, Ty nie kochasz mnie. To nie tylko czcze śpiewanie o miłości. To przeżywanie i umiejętność pobudzenia wyobraźni.
Niewielu artystów to potrafi. W listopadzie ubiegłego roku koncert SDM-u i świetne teksty Stachury, a teraz Paweł Orkisz i doskonałe tłumaczenia Macieja Zembatego.
Marcin Gądek
miesiesięcznik "Życie Grójca" 23 marca 2010