Źle się gra koncerty bez publiczności.
Najpierw myślałem: to nic, przetrwamy; udawajmy że nic się nie dzieje. Że oni tam są, tylko ich nie widać.
Mówiłem sobie: graj tak, jakby tam byli. Bo przecież Twoi widzowie albo rzeczywiście tam są, skryci za ekranami komputerów i smartfonów, albo ich wprawdzie tam teraz nie ma, ale film zatrzyma Cię w kadrze, więc mów do nich tak, jakbyś do nich mówił w tym ich, teraźniejszym dla nich, a dla Ciebie przyszłym czasie.
Prawie mi się udało parę razy zbudować fajną atmosferę, ale "prawie" robi wielką różnicę. Narracja mi się czasem rwie, a jeszcze gorzej rwą się wykonania, urywa się wątek myśli, mylą się słowa piosenek, nie udaje się uzyskać głębi, która możliwa jest tylko przy całkowitym wczuciu się, zespoleniu w jedno wykonawcy z treścią opowiadanej ballady.
Przyczyny są chyba dwie:
1. Jak się mam skupić na jakiejś swojej opowieści, kiedy wokół ludzie z obsługi dżwiękowo-filmowej biegają, gadają sobie szeptem, albo i głośno, a jest ich co najmniej piętnastu? - Przeszkadza mi ich niezaangażowanie, w niektórych momentach może nawet chłodna niechęć. Oni są tu tylko w pracy, a myśli ich biegną zupełnie gdzie indziej, a tu jakiś gość się tutaj produkuje "nie wiadomo po co".
2. Jeszcze ważniejszy jest chyba brak odzewu z sali, wynikający z Waszej nieobecności.
Nieraz podkreślałem (chyba za Wołodią Wysockim), że publiczność jest potrzebna także i po to, żeby zbudować między nami dodatnie sprzężenie zwrotne.
W najlepszych przypadkach działa to tak: ja wychodzę na scenę, kłaniam się, wy mnie oklaskujecie, żeby mnie zachęcić, więc ja mam w sobie ciut więcej pozytywnej energii do wyśpiewania pierwszej piosenki. Kończę ją, a Wy znowu klaszczecie, potem kolejne piosenki i oklaski, dopowiadacie, wykrzykujecie coś po każdym utworze, czasem śpiewacie razem ze mną. We mnie adrenalina buzuje, w Was też coraz więcej ciepła i satysfakcji. Zaczynamy się bawić, bujać jakby w obłokach, na wielkiej niebieskiej huśtawce.
Tak rodzi się magia koncertu.
Mam nadzieję, że kiedy otworzą się sale koncertowe i klubowe, znowu się spotkamy i spróbujemy jej poszukać.
Na razie się męczymy; co tu dużo kryć?
Paweł Orkisz
26 marca 2021
foto: archiwum Yapa 2021, Łódź, 20.03.21
Klub Studio, Kraków, 19.12.20, aut. Dawid Pyttel
Poprzedni artykuł
rok 2021
rok 2020, rok 2019, rok 2018, rok 2017, rok 2016, rok 2015
rok 2014, rok 2013, rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009