Niedawno Robert Lewandowski, po strzeleniu czterech bramek Crvenej Zvezdzie w Belgradzie, podkreślił w wywiadzie, cyt. "dobrze się z kolegami bawiliśmy". Bardzo mi się to jego stwierdzenie spodobało.
Po pierwsze dlatego, że dość często ludzie zawodowo związani z futbolem, nie tylko zresztą w naszym kraju zapominają, że futbol to nie tylko praca, zawodowstwo, rywalizacja, schematy, stałe fragmenty, ale również... no właśnie, radość, radocha, satysfakcja ze wspólnej zabawy kilkudziesięciu dorosłych facetów w piłkę, na boisku i poza nim.
Nic nie dadzą nawet bardzo intensywne i starannie przygotowane treningi, jeśli między piłkarzami nie będzie chemii, nie będzie przyjaźni, frajdy z funkcjonowania w takiej właśnie osobowej grupie. Czasami, jak to w grupie facetów, zaczynają dominować głupkowate pomysły na życie, na spędzanie wolnego czasu, kłótnie o forsę i takie tam...
foto: niedawny nasz koncert w warszawskiej "Stodole"
Chyba bardzo podobnie dzieje się w zespołach muzycznych. Zbyt rzadko podkreślamy wagę zwyczajnej radości, która musi nam towarzyszyć w pracy artystycznej, zwłaszcza jeśli w tym samym składzie gra się latami. Radość musi nam towarzyszyć zarówno na scenie, jak i podczas długotrwałych tras koncertowych. W hotelach, w samochodzie, na próbach, podczas celebracji sukcesów i trawieniu goryczy porażek.
Ale najważniejsza i tak pozostaje sama gra, muzykowanie, dźwięki wydobywające się z instrumentów kolegów muszą nas zwyczajnie nawzajem cieszyć i bawić... Sukcesy, mierzone długotrwałością oklasków i wysokością honorariów też są ważne, ale chyba nie najważniejsze.
Dlatego np. ostatnio wielce się raduję, że do mojego zespołu wrócił Zygmunt Golonka, znakomity, a trochę chyba niedoceniany pianista. Muzyk o niezwykłej, wszechstronnej wyobraźni, wielkiej emocjonalności grania i naprawdę znakomitej biegłości technicznej.
Przyjdzie na pewno taki czas, że zwrócicie Państwo uwagę na jego grę i będziecie się nią nasładzać.
Jest fajnym kompanem i dzielnym, poukładanym człowiekiem. A przy tym jest punktualny, staranny, uczynny i uprzejmy.
Tak czy siak, w ostatecznym rachunku przetrwają ze sobą te drużyny i te składy, w których ludzie dobrze się ze sobą czują, a wspólne granie przynosi im zwyczajną radość.
W "Stodole" graliśmy pieśni Cohena, stąd na tych zdjęciach wiele w nas zadumy, refleksji, melancholii i magii.
Ale już w Brodnicy było zupełnie inaczej, zresztą, co ja Wam będę mówił. Przyjdźcie kiedyś znowu na nasz koncert!!
Paweł Orkisz
28.11.2019
foto: Piotr Siwek (znakomite te zdjęcia, dziękujemy!!)
Poprzedni artykuł
rok 2019, rok 2018, rok 2017, rok 2016, rok 2015, rok 2014
rok 2013, rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009