kwiaty
Moi Drodzy,

Choć brzmi to żartobliwie, nie żartuję nic a nic: - w piątek, 15 grudnia 2017, będzie światowa premiera 12 piosenek z najnowszej mojej płyty "Nad nami noc" na wszystkich najważniejszych muzycznych platformach cyfrowych w świecie, takich jak Spotify, iTunes, Naxos...
Mam całą listę 65 tych dystrybutorów, ale ich nazwy nawet mnie samemu mówią niewiele (np. tylko na literę "a" mamy tu: Apple Music, Akazoo, Allerion, Aspiro i Amazon.)

Tak się ostatnio porobiło w świecie, że coraz więcej osób słucha piosenek, muzyki w ogóle, nie z płyt, lecz ściągając na swój smartfon pliki z platform elektronicznych; albo nawet bez ściągania, bezpośrednio z serwisów cyfrowych, płacąc za abonament jakieś niewielkie sumy, typu 10 zł miesięcznie. Odtwarzaczem w takim przypadku jest telefon komórkowy (słuchawki!), lub nawet radio samochodowe.
Od pewnego czasu wszyscy obserwujemy spadek ilości sprzedawanych płyt CD, bo pokolenie 40- kupuje muzykę poprzez mniej lub bardziej wyrafinowane formy sprzedaży w e-sklepach.
Tej rewolucji już nie da się zawrócić, tak po prostu już jest.

Rzeczywiście, tę tendencję dostrzegam nawet ja, sprzedawca niszowy, drobny producent i wykonawca w jednej osobie. Już wiem, że setki (a nawet tysiące :-))) przeze mnie kiedyś wyprodukowanych płyt będę zapewne sprzedawał aż do śmierci, a i tak pewnie wszystkich nie sprzedam. Mam przecież w magazynie 16 tytułów, w ilościach po kilkaset egz. Ale nie bardzo się smucę. Od pewnego czasu mam też przecież dochody ze sprzedaży elektronicznej. Nie są to duże sumy, ale są.
Domyślacie się Państwo zapewne, że sam nie kontaktuję się bezpośrednio ze sprzedawcami mojej muzyki, mam do tego celu umowę z pośrednikiem.
I właśnie ten pośrednik zawiadomił mnie niedawno, że skoro wreszcie dosłałem mu najnowszą moją płytę "Nad nami noc", to on rozpocznie sprzedaż na światowych platformach właśnie 15 grudnia br.
Uśmiechnąłem się pod wąsem tak serdecznie, że nawet nie zauważyłem braku tegoż i spieszę Państwu, i światu ogłosić:
- Uwaga, uwaga!!
Wasze dzieci i Wasze wnuki będą mogły od najbliższego piątku posłuchać na swoich komórkach choćby "Gucia", "Kołysanki dla synka", czy bossanowy "Ślady naszego lata".
ścieżka
Wróćmy do pytania: - Co dalej z płytami CD?
Co z naszymi zbiorami, często po kilkaset CD, różnych wykonawców, różnych gatunków?
Płyt sprzedaje się mniej, ale czy płyty CD powoli odchodzą do lamusa?

Gdyby tak się stało, coś byście Państwo - odbiorcy muzyki - bezpowrotnie stracili.
Wydaje mi się, że płyta CD to nie tylko zbiór piosenek - podkreślmy: kilkunastu przypadkowych piosenek - lecz i pewna zamknięta całość, odrębne dzieło artystyczne.
To dzieło, trochę podobnie jak koncert, ma swój początek i koniec, między nimi jest gdzieś kulminacja, jest zmiana nastroju, jest chwila odpoczynku, zadumy, jest i pewna logiczna kolejność, konsekwencja, coś z czegoś wynika, do czegoś dąży. Całość ma pewien osobliwy rys i jest zamkniętą opowieścią.
To dzieło: płyta CD ma też swoją oprawę plastyczną (fotografie, zdjęcia, czasem obrazy, informacje...), nie na próżno mówi się o wybitnych dziełach edytorskich. Ładnie wydaną płytę miło wziąć do ręki, miło otworzyć, celebrować wkładanie do dobrego odtwarzacza CD. Zwłaszcza jeśli jest jeszcze na niej autograf twórcy, z którym mieliśmy okazję spotkać się kiedyś, lub nawet zamienić kilka słów po koncercie.

W przypadku wszystkich moich płyt naprawdę wiele czasu zajmowało mi ułożenie kolejności, czasami już po ustaleniu ostatecznej kolejności decydowałem się jeszcze coś poprawić, zmienić, wysunąć na pierwszy plan.
Typowym przykładem takiej starannej pracy nad płytą jako całością było powstawanie CD "Ballady Kolędowe". Ma ona niepowtarzalny nastrój i coś tak wyjątkowego, że wielu z Was słucha jej od rana do wieczora w Wigilię, wielokrotnie zapętlając.
- A skąd bierze się ten nastrój? Przecież nie znikąd.
Długo myślałem nad miejscem każdej ballady, nad nastrojem całości, dopisałem w trakcie pracy nad tą płytą dwie nowe kolędy, żeby całość miała wyjątkowy sens i wydźwięk, zaczynając od prawie chóralnej "Bóg się narodził", poprzez radość i rozterki, aż do "rozesłania" w "Krakowskiej Kolędzie" (Wyjdźmy stąd pod strzechę nocy...).
Słuchanie tych kolęd w kolejności przypadkowej (a są takie opcje) nie ma tej magii, którą daje płyta jako spójna całość. Podobnie jest z każdą z moich płyt.
Podkreślę jeszcze tylko, że wiele uwagi poświęcałem zawsze na opracowanie edytorskie tych moich cudeniek. Tak, abyście Państwo mieli przyjemność już w pierwszym momencie, kiedy płytę Pawła Orkisza bierzecie do ręki.

Pojedyncze piosenki potrafią cieszyć, ale z nimi jest trochę tak jak w ogóle z celebracją ładnych chwil: jak nie ma dobrego przygotowania, "gry wstępnej", świec, ładnego wystroju..., to wszystko staje się banalne, pospieszne i - przepraszam - byle jakie.

Felieton ten opatrzyłem ładnymi zdjęciami z okolic Cekcyna. W przyrodzie każdy kwiat jest inny, ale dopiero ich logiczny i naturalny ład, stworzony przez samą Naturę (Stwórcę), daje przyjemność i mozliwość rozkoszowania się łąką, jako całością.
łąka
Reasumując, płyta CD jako zbiór poszczególnych utworów sama też jest dziełem artystycznym i pozwala rozkoszować się muzyką danego wykonawcy. A po to w końcu jest Sztuka.

Chyba, że chodzi o muzykę w pracy, podczas joggingu, albo przy rąbaniu drewna, w tle. Wtedy, rzeczywiście, nie. Nie potrzeba celebracji. Wystarczą bębny, albo i pojedyncze dźwięki.

* * *
białeA płyty CD i nasze domowe płytoteki?
Nie jestem wróżką, ani ekspertem, ale sądzę że dla obecnego pokolenia 50+, a zwłąszcza 60+, głównymi nośnikami naszej ulubionej muzyki, do końca naszych dni, pozostaną:
- youtube,
- płyty CD i
- radio.
Kolejność dowolna, w zależności od pory dnia i okoliczności towarzyszących słuchaniu muzyki.


Paweł Orkisz

Kraków, 12 grudnia 2017 

foto: Dorota Pawłowa

Poprzedni artykuł
rok 
2017rok 2016rok 2015rok 2014
rok 2013rok 2012rok 2011rok 2010
rok 2009