Ryszard Ulicki. Autor tekstu "Kolorowych Jarmarków".
Choć całe życie uchodził za czerwonego, wcale nie był jednobarwny. Był kolorowy, jak ta jego piosenka i te jarmarki, których było mu autentycznie żal...
Dziecko robotniczej Łodzi. Z jednej strony działacz partyjny, czerwony jak cholera. Jak zajrzycie do Wikipedii, to niektórych aż zemdli. Dziennikarz, literat, działacz partyjny, czyli polityk. Tacy ludzie mają mnóstwo fałszywych przyjaciół i jak najbardziej autentycznych wrogów. Sami często bywają niewiele warci. Ale to nie ten przypadek.
Bo Ulicki, z drugiej strony, to autor kilkuset piosenek, widowisk, czynny, żywy, prawdziwy, aktywny do końca życia. Intelektualnie i społecznie. Poznałem go w Koszalinie, podczas jednej z balladowych biesiad w Teatrze "Dialog", którym kierowała jego żona, Maria. Po jednym z koncertów spędziliśmy kilka chwil przy stole biesiadnym i polubiłem go szczerze. Związany był zresztą przez wiele lat z Koszalinem i choćby z ówczesnym Festiwalem Piosenki Żołnierskiej. Zmarł w sierpniu br i teraz mi żal, że nie spotkałem Go wcześniej. Tylu rzeczy mógłbym się dowiedzieć, tyle anegdot usłyszeć, tyloma faktami zadziwić, albo zachwycić.
Teraz Pani Maria publikuje na FB Jego późne wiersze. Widocznie wiedział już, że "Opadają zasłony na wszystko co było..." (cyt. z Okudżawy), a On sam zbliża się do tej cienkiej linii, za którą liczy się już tylko Dobro i Prawda. Mnie zachwyciły zwłaszcza dwa z nich, a w pierwszym wręcz słyszę motyw z Okudżawowskiej Modlitwy - I mnie w opiece swej miej.
Ryszard Ulicki
O tak, słyszałem o Tobie
i wiem, że jesteś.
Wielu Cię znało osobiście,
ale to było bardzo dawno temu.
Nie wiem nawet, czy mogę powiedzieć,
że znam Cię z widzenia.
Płócienny całun
to jeszcze nie fotografia.
Nie ma w nim malarskiego natchnienia
gorliwych egzegetów Twojej ikonografii.
W tę pieczęć z potu, krwi, męki,
Bólu i cierpienia
nie wszyscy chcą uwierzyć.
Nie mogę więc powiedzieć,
że Cię kiedykolwiek widziałem.
Wiele razy jednak czułem Twój dotyk.
Ślad Twojej dłoni noszę na czole.
Byłeś świadkiem
wszystkich moich klęsk i zwycięstw.
Podnosiłeś mnie z ziemi,
kiedy upadałem,
pocieszałeś w rozpaczy,
przydawałeś mi skrzydeł,
gdy strącony spadałem
z wysoka.
Bywałem dobry i mądry,
a nawet utalentowany,
kiedy kierowałeś na mnie spojrzenie.
Wiele razy umykałem Twojej uwadze
i wtedy bywało na odwrót.
Błagam Cię – miej mnie na oku.
* * *
Ryszard Ulicki
Teraz, kiedy jestem stary,
wiem już na pewno,
że przechodziłem obok Ciebie
wiele razy.
Przechodziłem i nie widziałem,
a może nie chciałem zobaczyć.
To drugie jest nawet bliższe prawdy.
Byłem tryumfalnie nieśmiertelnym
panem świata
i zaślepiała mnie pycha.
Pierwszy raz pośpieszyłeś z pomocą,
kiedy woda z czajnika zalała gaz,
a ja byłem sam w domu
i zasnąłem lekko podpity.
Obudziłeś mnie na chwilę przed ostatnim tchnieniem,
kazałeś otworzyć okno
i głęboko oddychać.
Zdarzył się cud,
ale nikomu o tym nie mówiłem.
Teraz pełen wstydu piszę te słowa,
by oddać cześć prawdzie.
* * *
Mam szczęście do takich ludzi.
Pewnie dlatego, że nie dzielę i nie odrzucam nikogo.
Paweł Orkisz, 24 sierpnia 2016
Poprzedni artykuł
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009