Napiszę dziś o pracy w późnych latach, żeby nie powiedzieć: o pracy na progu starości. Temat jest obecnie nawet politycznie bardzo aktualny, bo dotyczy m.in. jednej z obietnic wyborczych Andrzeja Dudy, skrócenia wieku emerytalnego.
Chciałbym spojrzeć na tę sprawę od strony starzejących się artystów estradowych. Czy łatwiej i przyjemniej jest ogladać kogoś młodszego, pełnego wigoru, czy kulejącego, przygarbionego, pomarszczonego, starzejącego się człowieka? - Wiem, starość, zwłaszcza późna starość wzrusza, często wzbudza szacunek i sympatię, ale, wybaczcie, chyba dopiero po 80-tce. Wcześniej oznaki starości odbierane są jako niestaranność, niechlujstwo, niesmak. Jak ona o siebie nie dba, jak on się zapuścił - mówią. Taki artysta jest oczywiście mniej zapraszany, rzadziej i mniej chętnie oglądany. Dużo mniej zarabia.
Ale, ale... Przecież to dotyczy każdego zawodu, może z wyjątkiem profesorów akademickich.
Jeśli w okienku pocztowym czy bankowym siedzi kobieta 60-letnia, a obok młodsze koleżanki, to czy ktoś ustawi się w kolejce do tej starszej? Co zrobią pracownice banków, jeśli po 50-tce bank je po prostu zwolni, żeby zatrudnić kogoś po studiach?
Albo pracownicy fizyczni, tacy jak robotnik budowlany, czy malarz pokojowy. Ktoś chętniej zatrudni 65-latka, czy raczej 40-letniego, silnego mężczyznę? 60-latek będzie biegał po drabicnach, przestawiał meble i machał pędzlem?
A lekarze? Niedawno sam szukałem lekarza określonej specjalności. Inny lekarz, znajomy, poradził mi: - Znajdź kogoś w wieku 35-45 lat, bo tacy już wiele mają w głowie, znają nowoczesny sprzęt i metody, a kształceni są niedawno, lepiej niż jakiś stary, doświadczony, ale polegający głównie na własnym wyczuciu doktor. Czyli co? Lekarz w podeszłym wieku też będzie miał mniej pacjentów, mniej wizyt?
Okazuje się, że te czasy to nie socjalizm. Skoro nikt nie chce zatrudniać ludzi po 60 roku życia, to nie można wydłużać wieku emerytalnego. Bo to głupota i pomysł z innej bajki. Tu trzeba szukać innych rozwiązań.
Durnym posłom, albo "ekonomistom" wydaje się, że tak trzeba ratowac budżet, że innego wyjścia nie ma, jak podniesienie wieku emerytalnego. Otóż nieprawda, bo to wcale nie jest wyjście. Po prostu tak nie można. Proszę wymazać z pamięci taką możliwość. Ten problem trzeba rozwiązać zgodnie z tendancjami demograficznymi i możliwościami na rynku pracy. Trzeba się zgodzić na konieczne obniżenie wysokości świadczeń emerytalnych, ale i dać ludziom możliwość przechodzenia na nią już od 60-tego roku życia. Wydaje mi się, że granica wieku emerytalnego powinna być płynna. Może nawet pozostawiona do osobistego wyboru zatrudnionego, podobnie zresztą jak i wysokość pobieranej emerytury.
Jeśli mamy rozwiązania kapitałowe, to wiadomo, że im wcześniej przejdziesz na emeryturę, to będziesz miał mniej zgromadzonego kapitału, czyli emeryturę będziesz miał mniejszą. Sam jednak decydujesz kiedy odejść od czynnego życia zawodowego.
Sądzę, że prawie każdy z nas kocha swój zawód i chętnie go będzie wykonywał tak długo, jak można. Lekarz chętnie będzie leczył, malarz malował, a pielęgniarka opiekowała się kimś, pod warunkiem, że sił im wystarczy, a będzie zapotrzebowanie na ich pracę.
Ja np. bardzo chciałbym śpiewać Wam piękne ballady do 80-tki i dłużej, jeśli tylko ludzie będą chcieli zaglądać do Kurantów.
Z drugiej strony jednak powoli zaczynam zderzać się z taką oto rzeczywistością, że rzadziej teraz bywam zapraszany tam, gdzie trzeba się pobawić, naładować energetycznie jakieś towarzystwo...
A szkoda, bo imprezy firmowe to był fajny target, fajna grupa docelowa: dobrze płatne, w ciekawych, atrakcyjnych miejscach, hotelach, pensjonatach, w miejscowościach uzdrowiskowych. Można tu było łączyć fajne granie i śpiewanie z ludźmi, z wypoczynkiem, zwiedzaniem, poznawaniem, zagapieniem, zauroczeniem.
Są wprawdzie koledzy z branży, którzy z obrzydzeniem odrzucali takie propozycje, ale mnie imprezy firmowe zazwyczaj sprawiały radość i byłem przekonany, że w sumie warto narazić się na konieczność grania wyłącznie lekko i zabawnie. Oczywiście, artysta nie może się w takich imprezkach zatracić, więc oprócz takich imprez należało grać swoje, tam, gdzie można w pełni oddać się swojej muzyce.
Ale teraz mam wyraźnie mmniejsze możliwości zarobkowania, więc prawdopodobnie zamknę firmę i będę grał wyłącznie na umowy o dzieło, bo konieczność płacenia ponad 1000 zł miesięcznie do ZUS staje się zbyt dużym obciążeniem.
Najważniejsze jednak, czy to jest jakiś powód do smutku, albo rozpaczy?
- Ależ nie!
Nadal uważam, że życie jest piękne, mądre, cudowne i wspaniałe. Warte zagapienia.
Inaczej, ale też piekne.
Trzeba tylko do tego przywyknąć i dostosować swoje życie do tych mniejszych możliwości.
* * *
Paweł Orkisz, 26.06.15
foto: priv PO, 1. Zakopane, przed kosciołem na Jaszczurówce 2015r. 2. Małgorzata i Wiesław Królowie - przyjaciele od lat (Wiesiek był w 1978r. pierwszym wykonawcą "Piosenki z szabli", ja robiłem chórki)
Poprzedni artykuł
rok 2015, rok 2014,
rok 2013, rok 2012,
rok 2011, rok 2010, rok 2009