Znacie ten piękny fragment Piosenki o Mozarcie Bułata Okudżawy:
Mozart po strunach stareńkich przebiera.
Struna muśnięta wibruje i drga.
Mozart ojczyzny dla nut nie wybiera.
Żyje po prostu, to znaczy że gra.
Otóż to! To jedna z najważniejszych prawd życiowych. Jak się w nią dobrze wmyśleć, wgryźć, przetrawić i przyswoić, to pomoże ona pięknie i spokojnie przeżywać swoje życie.
Ktoś, kto chce być Mozartem swojego losu, tworzyć niezapomniane, wielkie dzieła, albo tylko chce dobrze przeżyć swoje życie, nie może udawać kogoś innego niż jest. Musi być tym, kim jest na dnie swojego serca, w swoich marzeniach i w ciężkiej pracy każdego dnia. Nie może oglądać się na innych, na ich psioczenia, złośliwości, albo "dobre rady".
Jeśli wiesz kim jesteś, jesteś szczęściarzem. Rób to, co robisz najlepiej i najpiękniej. Spełniaj siebie i bądź wierny swojej pasji.
Oczywiście, młodzi ludzie do pewnego czasu nie wiedzą jeszcze kim są, bo muszą siebie najpierw jakoś zdefiniować. Człowieka definiuje wiele rzeczy, spraw, zdarzeń... To kim jestem wynika z pochodzenia, wykształcenia, doświadczeń życiowych itd. Z tego wszystkiego też.
Ale ostatecznie człowieka definiuje on sam.
Sam wybieram kim chcę być, potem próbuję być właśnie tym kimś i jeśli mi się udaje, a ja jestem spokojny i już niczego nerwowo nie szukam, to już znalazłem, wiem kim jestem.
Jeśli wiesz, kim jesteś, żyje Ci się znacznie łatwiej i prościej. Przyjdzie zawierucha, przyjdzie niepewność, a Ty się nie miotasz od ściany do ściany, bo wiesz kim jesteś.
Ludzie wokół będą Ci wysyłać różne, sprzeczne sygnały. Będą przekonani, że oni wiedzą lepiej, za Ciebie. Nie wierz im.
Nie wybieraj ciągle nowej ojczyzny dla swoich "nut". Przecież znalazłeś już swoją ojczyznę, swoje miejsce i swój dom.
Niech inni powiedzą o Tobie:
Ten to ojczyzny dla siebie nie wybiera,
Żyje po prostu, to znaczy, że ... (wstawić właściwą czynność).
* * *
Piszę o tym, bo lubię oglądać skoki narciarskie i podziwiam kunszt i siłę charakteru niejakiego Noriaki Kasai z Japonii. Oglądam jak skacze Kasai i... żal mi Małysza.
Pamiętam, jak kilka lat temu, kiedy Adam Małysz przestawał regularnie wygrywać, przez internet przetaczała się akurat pierwsza chyba fala darmowego, bezinteresownego hejtu. Jeszcze nikt z nas nie umiał zdefiniować tego zjawiska, nie umiał sobie z nim poradzić. Adam też.
Internauci pisali:
- Kończ dekarzu. Na dachy, nie do skakania.
- Jak ci nie wstyd! Przestań już, bo już patrzeć na Ciebie nie można...
I takie tam.
Teraz wszyscy wiemy, że spora część sfrustrowanych własnym życiem nieudaczników całymi dniami wysiaduje na łączach i hejtuje. Bardzo ładne słowo, od ang. hate, nienawidzić. Siedzą i plotą, rzucają błotem, nienawidzą innych, żeby im samym ulżyło, ale poniewać nie walczą ze źródłem swojego nieudacznictwa, więc nic się nie zmienia, a oni w coraz większym zaślepieniu coraz więcej hejtu wylewają. Na wszystkich, najbardziej na tych z pierwszych stron gazet. Na Adama, na Justynę, na Bronka, na Jarka, na Kamila... Nie warto się nimi w ogóle przejmować.
Ale Adam się przejmował. Nawet nie pytany, tłumaczył się z faktu, że żyje, że jeszcze skacze. Że niby zabiera miejsce młodszym. Ale tych młodszych, lepszych wcale nie było widać. Bo np. Kamilowi Stochowi nikt miejsca nie musiał ustępować. On sam potrafił się poczuć najlepszy i udowodnić to nie raz.
Ja już wtedy miałem ochotę podpowiedzieć Adamowi:
Nie wybieraj ojczyzny dla swoich nut, Adamie.
Po prostu żyj, to znaczy: skacz!
Do końca życia, dokąd możesz, jak ś.p. Marusarz.
Pamiętacie śp. Stanisława Marusarza, legendarnego polskiego skoczjka?
Cytat z Wikipedii: "W 1966 został zaproszony do otwarcia konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Garmisch-Partenkirchen. Postanowił skoczyć na nartach. Miał wtedy 53 lata, a nie skakał od dziewięciu. Decyzja Marusarza wywołała wśród sędziów konsternację. Musiał pożyczyć narty i buty, skoczył jednak w garniturze i krawacie. Organizatorzy podali przez megafony wiek i życiorys polskiego skoczka. Niemieccy kibice żywiołowo dopingowali Polaka. Marusarz osiągnął odległość 66 m[5]. Po wybiegu nosili go na ramionach skoczkowie, m.in. Bjørn Wirkola. Niemieckie gazety pisały o fenomenalnym Polaku i niesamowitym człowieku. Marusarz nie ukrywał, że dla niego, na którego Niemcy w czasie wojny wydali wyrok śmierci, to były wyjątkowe chwile. Następnego dnia Marusarz otwierał konkurs skoków na olimpijskiej skoczni Bergisel w Innsbrucku. Skoczył w granicach 70 m, przy aplauzie austriackiej widowni."
Małysz miałby w tym roku 38 lat, a Kasai ma 43. I rywalizuje z najlepszymi, zawsze skacze elegancko i daleko. Kilkanaście razy w tym sezonie stał na podium.
A Małysz? - Odrzucił deski i buja się w rajdach samochodowych.
Mozart wybrał sobie inną ojczyznę niż nuty.
Smutne.
* * *
Nie pytajcie mnie jak długo jeszcze będę śpiewał, pisał piosenki i tłumaczył pieśni.
Jeszcze długo.
Żyję po prostu, to znaczy, że gram. (po swojemu)
Kraków, 27 marca 2015
foto: archiwum Yapy
Poprzedni artykuł
rok 2015, rok 2014,
rok 2013, rok 2012,
rok 2011, rok 2010,
rok 2009