W moich koncertach dużo jest gaduły. Dobrze to, czy źle?
Jestem pewien, że niektórych mogłoby to drażnić. Była np. obok mnie do niedawno osoba, którą to doprowadzało do... niesmaku, powiedzmy. Mogłoby, gdyby... przyszli. Ale nie przychodzą. Ci, którzy nie lubią takiej gaduły po prostu nie przychodzą na Orkisza. A tym, którzy przychodzą w to graj! Moi koledzy, muzycy, już dawno zauważyli, że widowni podoba się moje gadanie, opowiadanie, nawijanie...
Kilka dni temu dostałem list na moją fejsbukową pocztę i zrobiło mi się miło. Nadawca, sam artysta, napisał coś, co wcale nie jest przypadkowe podczas moich koncertów. Zobaczcie, jak ładnie to ujął...
Szanowny Pawle,
mój licealny profesor języka polskiego (o zgrozo, chodziłem do klasy mat-fiz), Leonard Neuger, zasiał w mojej głowie wszelką ciekawość rzeczy oraz przeświadczenie, że do różnych, wyjątkowych zdarzeń, których jest się uczestnikiem, należy się w jakiś sposób odnieść, wyrażając choćby krótką opinię na dany temat. Bezrefleksyjny stan zaś świadczy, najłagodniej ujmując, o „jałowości” intelektualnej. Do takich zaliczam właściwie nic nie mówiące wykrzykniki: Wow! Super! Extra! itp. - jakże powszechne w komentarzach internautów. Dlatego pozwolę sobie trochę przynudzić. Zaznaczam, że nie zamierzam wylewać kubła „wazeliny”.
Jest coś co wyróżnia te (Wasze, kurantowe - red.) występy od zwykłego recitalu, interpretacji wokalisty, aktora lub recytatora. Doszedłem do wniosku, że w przypadku Wysockiego (ale także innych Wielkich) nie wyśpiewujesz GO, nie interpretujesz, ale OPOWIADASZ Wysockiego, SMAKUJESZ, DEGUSTUJESZ, dzieląc się tymi wrażeniami z widownią. To jest jeden z niepowtarzalnych walorów każdego z koncertów, nie zapominając o wyjątkowo urzekających interpretacjach muzycznych Twoich Towarzyszy.
Grajcie więc długo i wytrwale Ostatni Emisariusze Dobrej Kultury i chwała Wam za to, szczególnie w czasach, gdy największy, potencjalny mecenas, państwo, daje żenujące „tyły”.
Pozdrowaś, Mariusz U
Najpierw się uśmiałem, bo nie zamierzał wazelinować, a jednak... przysłodził!
Dziękuję, Mariusz, za takie kulinarne odwołania. Tak, smakuję ballady Mistrzów, tak, ciągle odkrywam w nich nowe smaki... Myślę sobie, że są ludzie, którym smakowanie, degustowanie, a w ogóle jedzenie kojarzy się jak najgorzej: anorektycy, bulimowcy, ludzie ostro pilnujący diety. Ale ja dla nich nie śpiewam.
Przeciez takich na naszych koncertach nie uświadczysz. Wystarczy na mnie spojrzeć, żeby się upewnić, że ten oto facet lubi wszystko co dobre i to lubi aż w pewnym nadmiarze.
Kiedy nagrywaliśmy płytę "Dla Ciebie, Słońce", koncertową, w Radio Kraków, w lutym 2011, to starannie odsłuchiwałem ścieżkę dźwiękową z całego koncertu, trwającego ponad dwie godziny, a przecież muzyki było tam tyle ile na płycie, czyli ok. godziny. Reszta to oklaski i moje gaduły, ale jakie!!! Było to naprawdę ciekawe, momentami fascynujące. Nie macie pojęcia, jak bardzo blisko byłem decyzji o tym, że zrobię album dwupłytowy, ze wszystkimi gadułami. Zwyciężył rozsądek i oszczędność, choć czegoś jednak żal.
Moi Drodzy, w moich koncertach zawsze będzie - może nie pół na pół -ale na pewno dużo gawędy. Przez to koncert jest żywy, bezpośredni, może sobie trwać i trwać. Artyści się nie męczą, bo mogą odsapnąć, a ludzie zapadają głębiej w nasz, kurantowy, balladowy, słoneczny świat.
* * *
Zapraszamy - w Kurantach zagramy 19 lutego, 5 i 19 marca.
Kraków, 7 lutego 2015
foto: Jerzy Klasa (zrobione w Radio Kraków, luty 2011)
Poprzedni artykuł
rok 2015, rok 2014, rok 2013, rok 2012,
rok 2011, rok 2010, rok 2009