Jest cudna pieśń Cohena o tym tytule, którą ostatnio postanowiłem przetłumaczyć. Zaintrygował mnie już sam tytuł, dość dawno zresztą, bo tę pieśń znam od wielu lat. Jak i wielu z Was zapewne. Ale o co w niej chodzi?? Do kogo Cohen mówi: - Weź ten walc! Do kogo?
Może do kobiety?
Z którą przeżył życie, czy do świeżo poznanej?
Do przyjaciela, żeby się nie bał? Do słuchaczy, żeby go nadal uwielbiali?
A może do samego życia, żeby go nadal „tańczyło”, aż po miłości kres?
Tak na marginesie: - Czujecie, jaka to pojemna metafora? "Walc" - to może życie, dusza, marzenie... Ile tu np. pomysłów na piękne piosenki, bo przecież na każdy z ww. tematów można by napisać inny tekst!
A może tu chodzi o to, żeby wziąć jakiś walc, jakieś swoje ładne marzenie i coś z nim zrobić?
Zapewne podczas benefisu, na który
ponownie zapraszam, zaśpiewamy
tę pieśń, bo przecież każdy lubi
chwalić się swoim najnowszym dziełem.
Niedawno dostałem list, który mnie rozśmieszył prawie do łez, a że dotyczył czyjegoś ładnego marzenia, to przecież nie mogłem odmówić! (publikuję bez zmian!)
„Witam Pana Serdecznie,
Proszę mi wybaczyć, że ośmielę się napisać w tej żebraczej sprawie. Otóż uwielbiam Okudżawę i uwielbiam Wysockiego (lubię też Bernesa, ale dziś nie o nim).
Wiem, że w czwartek śpiewa Pan utwory Wysockiego właśnie w Kurantach. Niestety, jak to zwykle bywa, dowiedziałem się o tym zbyt późno i młody (równie co ja) człowiek poinformował mnie, że biletów zdobyć już się nie da. Zaproponował mi co prawda terminy marcowe, ale z tego co mówił, ni szlachetnego Wysockiego, ni ukochanego Okudżawy tam nie usłyszę. Nas jest dwóch nadwrażliwych inżynierów-programistów. Mimo, że na co dzień pracujemy przy komputerach, za jakieś "cudowne odnalezione" dwa bilety, chętnie umyjemy panu okna, wysprzątamy mieszkanie, odkurzymy samochód. Jak pomyślę, że mogli byśmy usłyszeć "Konie...", to razem z kolegą gotowi będziemy dla tych biletów popełnić też wykroczenia czy drobniejsze przestępstwa. Czy istnieje jakakolwiek szansa, że ma Pan gdzieś ukryte bilety na takie okazje? My, nikomu nie przeszkadzając, zaszyjemy się gdzieś za barem, zasłonimy piramidą kufli i po cichutku (no dobra, tego obiecać nie mogę) zasłuchamy. Jeżeli, jak to mawia mój ojciec, taka możliwość jest niemożliwa, również proszę o informację. Weźmiemy wtedy po tanim winie, i zaszyjemy się z magnetofonem w jakiejś ciepłej bramie.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za informacje.
Jacek K”
Tak to pan Jacek K. wziął "ten walc" w swoje dłonie, w wyniku czego... zasiadł w loży naszych gości w Kurantach.
Inny przypadek.
Państwo Iwona i Kazimierz dowiedzieli się z mojego terminarza, że będę na zamkniętym koncercie w Elblągu, a ponieważ marzyli, żeby mnie posłuchać, napisali, czy jest jakaś możliwość, żeby się na ten koncert jakoś, no…, wkręcić.
Pomyślałem, że takich jak oni może być w Elblągu więcej, więc zapytałem, czy uważają, że warto poszukać jakiegoś miejsca w Elblągu, żeby zagrać tam otwarty koncert. Okazało się, że niedawno, bo kilka tygodni temu otwarto w tym mieście piękny, nowy Pub Specjal, gdzie odbywają się koncerty. Zadzwoniłem, zapytałem, okazało się, że nas tam zapraszają, a jakże!
Mogę więc i ja Państwa zaprosić na nasz otwarty koncert w Elblągu:
piątek, 21 marca w Pubie Specjal, Elbląg, godz. 20.00.
Tak to pp. Iwona i Kazimierz wzięli w swoje ręce marzenie o wysłuchaniu Orkisza i wyjdzie z tego piękny, wspólny walc!!
Zachęcam, byście i Wy zechcieli wziąć – za radą Maestro Cohena - swój, jakiś, a może nasz wspólny, TEN WALC, jeśli tylko chcecie go zatańczyć.
* * *
A co do tekstu Cohena.
Jest oczywiście Cohenowy, niedopowiedziany, mistyczny, ale na pewno nie jest tani, nie jest wyrzutem, nie jest pretensją, jak próbują to śpiewać niektóre Panie po polsku.
Jedno jest pewne: Cohen wie, że jego walc jest jego skarbem, jest wszystkim co ma i prowadzi z Tym, komu chce ofiarować ten walc bardzo poważny, bardzo serio Dialog.
Tak to czuję i tak przetłumaczyłem wczorajszej nocy.
Weź ten walc
sł. Federico Garcia Lorca, muz. Leonard Cohen, tłum. P. Orkisz
Dziesięć pięknych jest kobiet w Wiedniu,
ramię, gdzie wypłakuje się śmierć.
Jest tam hol z dziewięciuset oknami
i jest krzew, gdzie gołębie chcą mrzeć.
Jest też dzieło wydarte rankowi,
pośród innych stworzonych przez Mróz
Aj, aj, aj, aj,
weź ten walc, weź ten walc.
Weź ten walc, co kaganiec ma już.
Ja chcę Ciebie, chcę Ciebie, chcę Ciebie,
na tym krześle z gazetą nieżywą,
w zagłębieniu na końcu Twej lilii,
w korytarzach, gdzie miłości nie było.
Na tym łóżku gdzie pocił się księżyc
i w tym krzyku, gdzie kroki i piach
Aj, aj, aj, aj,
weź ten walc, weź ten walc.
Weź ten walc, co pęknięty się zda.
Ten walc, ten walc, ten walc, ten walc,
trochę pachnie koniakiem i śmiercią też,
kiedy w morzu zanurza swój tren
W Wiedniu wiele jest sal koncertowych.
Jakże różnie brzmiał tam Twój głos.
I jest bar, gdzie chłopcy zamilkli,
bo na śmierć skazał ich podły blues.
Ale ktoś wspina się przed Twój obraz,
w dłoniach ma bukiet ściętych swych łez.
Aj, aj, aj, aj,
weź ten walc, weź ten walc.
Weź ten walc, prawie martwy już jest.
Jest zaułek, gdzie bawią się dzieci,
gdzie przy Tobie położę się ja,
marząc o węgierskich latarniach,
w cieple kończącego się dnia.
I zobaczę przykute do żalu,
wszystkie owce i lilii Twych biel
Aj, aj, aj, aj,
weź ten walc, razem z tym:
”Nie zapomnę Cię nigdy, wszak wiesz!”
Ten walc, ten walc, ten walc, ten walc,
trochę pachnie koniakiem i śmiercią też,
kiedy w morzu zanurza swój tren.
Będę tańczył z Tobą w tym Wiedniu,
Mądra rzeka pożyczy mi strój.
Dziki hiacynt na moim ramieniu,
moje usta przy rosie Twych ud.
I zostawię mą duszę w albumie,
włożę ją między zdjęcia i mech.
W powódź twego Piękna zanurzę
moje tanie skrzypce i śpiew.
I poniesiesz mnie w dół w takim tańcu
i napoisz mnie wodą z Twych ust.
- O, Miłości ma…
Weź ten walc, weź ten walc.
- On jest Twój.
Więcej nie ma nic już.
* * *
Ach, i jeszcze jedno: zapowiedziałem moim sympatycznym fanom Kurantowym, że jeśli ktoś z nich nauczy się na pamięć tego tekstu i wyrecytuje go przed publicznością podczas naszego następnego spotkania (czyli w ciągu 13 dni), to ofiaruję mu w prezencie 10 swoich płyt CD! Dowolnych, on sam wybierze!
I tę propozycję ponownie tutaj podtrzymuję i przedstawiam.
Jeśli takich osób będzie nawet dwadzieścia, przygotuję 200 płyt! Tytuł koncertu 27 marca brzmi: "Topimy Marzannę".
Ciekaw jestem, czy to ja zostanę finansowo podtopiony, czy... będzie znakomita zabawa i śmiechu co niemiara, jak ludzie będą się mylić. Bo nagroda należy się tylko temu, kto się nie pomyli ani razu, w ani jednym słowie!!
Paweł Orkisz
Kraków, 14 marca 2014
Poprzednio pisałem:
poprzedni artykuł
rok 2014, rok 2013, rok 2012,
rok 2011, rok 2010, rok 2009