Uwaga: dziś i jutro w Kurantach – luz, miejsca wolne, swoboda... zarezerwowanych jest po ok. 30 miejsc.
Wiecie co to oznacza dla nas, muzyków? – Będziemy wreszcie mieli wolny stolik!
Przecież te wieczory to miała być także dla nas frajda, możliwość posiedzenia przy miłym stoliku kawiarnianym, pogaworzenia we własnym gronie, albo z przyjaciółmi...
My tam nie gramy dla kasy! Ale Kuranty są małe, 45 osób to full, 55 – już tłok!
Informuję, bo można się jeszcze załapać.
Taka okazja może się nie powtórzyć przez następnych kilka miesięcy, kiedy będziemy grać raz na dwa tygodnie... Na razie w grudniu było 7 koncertów, a w pierwszych dniach stycznia dwa, więc zrobiła się miła przestrzeń.
Dla nas samych i dla muzyki.
* * *
Dziś chciałem napisać kilka słów o pracy rządu premiera Tuska.
Logiczne dla mnie jest, że jeśli ktoś sprawuje władzę przez 4 lata, a w piątym roku wprowadza reformy i te reformy są chore, głupie i szkodliwe, to ta ekipa jest niekompetentna. Należy ją rozliczyć, zmusić do rozsądnego działania, albo zmienić.
Jak można nazwać pomysł, żeby lekarze sprawdzali stan rozliczeń finansowych obywatela z państwem, albo z państwowym ubezpieczycielem zdrowotnym?
- Lekarze?? A może policjanci, albo nauczyciele?
A za nieprawidłową ocenę tego stanu ponosili finansową odpowiedzialność? - Lekarze???
Rozumiecie o co tu chodzi? Lekarz ma sprawdzać, czy obywatel zapłacił składki na ubezpieczenie zdrowotne, albo emerytalno-rentowe, albo wniósł opłaty skarbowe, albo uiścił podatki?
To co robi cała banda urzędników? - Urzędy skarbowe, ZUS, NFZ, administracja terenowa... Już prędzej każdy z tych urzędów powinien się tym zająć, niż lekarze!
Lekarze mają leczyć!!!
Urzędnicy budują sobie kłujące nowoczesnością budynki, tworzą zamknięte kręgi obiegu informacji
i wirtualnego, urzędowego życia, a lekarze mają za nich ich podstawowe obowiazki wykonywać?
Co to właściwie jest??? - Idiotyzm, bezczelność, czy totalny debilizm?
Bartek Arłukowicz to podpisuje? Donald Tusk to firmuje? PO to uchwala?
Urzędnicy państwowi są od tego, żeby lekarzowi szybko i sprawnie dostarczyć informację, czy dany pacjent jest objęty ochroną ubezpieczeniową i w jakim zakresie.
Od tego, żeby lekarzowi szybko i sprawnie dostarczyć informację, czy dany pacjent jest objęty ochroną ubezpieczeniową i w jakim zakresie - są urzędnicy państwowi.
Kropka! - Przepraszam: koniec, kropka!
Widzę to tak:
NFZ - za nasze, państwowe pieniądze! - tworzy centralną bazę informacji o klientach ochrony zdrowia, tak jak stworzono Biuro Informacji Kredytowej (czy tzw. rejestr dłuzników). W dobie powszechnej informatyzacji jest to bułka z masłem.
Do tej bazy wgląd on-line mają wszystkie placówki ochrony zdrowia.
Powinien mieć też wgląd każdy z pacjentów, na własne żądanie, ale tylko do rejestru swojego i swoich bliskich...
Zachorowałem.
1. Sprawdzam w centralnej bazie czy jestem ubezpieczony, na jaką kwotę i w jakim zakresie. Jeśli nie - natychmiast opłacam, albo awanturuję się w swoim zakładzie pracy, dlaczego ja (moi bliscy) są nieubezpieczeni... Na obsługę medyczną wtedy czekam. Poza przypadkami zagrożenia życia, bo ratownictwo medyczne jest dotowane.
2. Idę z dowodem osobistym do placówki ochrony zdrowia, a pani w rejestracji odpala program, wszystko wie i informuje lekarza, jaki jest stan mojego ubezpieczenia, np. wystandaryzowany w kategoriach A, B ,C lub D.
Lekarz wie, jakie mi się usługi należą, a jakie mogę sobie dokupić... Lekarz wie, kto jemu zapłaci. Wypisuje receptę.
3. Idę do apteki, a pani w aptece odpala program i wie ile mnie skasować, bo jestem np. wystandaryzowany w kategoriach A, B ,C lub D.
4. Podobnie działają usługi paramedyczne, przychodnie rehabilitacyjne, sanatoria...
Wszystko na podstawie jednego dowodu osobistego.
Albo numeru ubezpieczenia.
Wiecie skąd się to wszystko bierze? Ta cała nasza niezaradność, głupota, biurokracja?
Bo za dużo mamy kłótni i waśni politycznych, a za mało troski o obywatela.
Za dużo PR-u i marketingu politycznego, medialnego szumu i celebracji, a za mało inżynierskiego myślenia!
Czy w tym kraju słyszeliście kiedyś, żeby rozpoczęto dyskusję - merytoryczną dyskuję! - nt. jakichkolwiek praktycznych rozwiązań?
Gada się o wielkich ideach, symbolach, hasłach, równouprawnieniach i prawach, ale nie o algorytmach, nie o sposobach działania, nie o praktyce!! To jest normalne?
To wszystko powinno być nie tak. Trzeba zebrać paru zwykłych, logicznie myślących ludzi i każdą sprawę da się sensownie ułożyć!
Ale od dołu, od strony potrzeb, od strony obywatela, a nie wychodzić od wygody urzędów i urzędników.
Tabakiera dla nosa, a nie na odwrót!!!
Weźmy kolejny przykład: co ja w zasadzie mam pamiętać?
- numer ubezpieczenia?
- dowód osobisty?
- PESEL?
- NIP?
- REGON?
- numer prawa jazdy?
- numer paszportu?
- adres zamieszkania?
Dodatkowe numerki mi nadały:
- bank (i to kilka),
- gazownia,
- zakład energetyczny,
- telekomunikacja,
- operator komórkowy,
- wodociągi,
- nawet zakład wywozu śmieci...
I wszyscy chcą, żebym je pamiętał i wpisywał na ich blankietach.
A po mi tyle tego wszystkiego?? - Pogięło ich?
Niech sobie sami nadają mi numery i kategorie, niech sobie administrują i analizują moje dane na swoich 100 sposobów. Ale ja nie muszę o tym wiedzieć! Bo i tak, w końcu, do mojej identyfikacji wystarczy jeden numer, a do sprawdzenia drugi. Po co więcej??
Np. w ZUS-ie nie chcą znać mojego numeru dowodu osobistego, bo im NIP i PESEL wystarczy!
W banku mówię: - Nie znam numeru swojego konta, podam pani PESEL. - I pani znajduje błyskawicznie to konto.
Na stacji benzynowej podaję NIP.
To nie wystarczyłby mi tylko NIP i PESEL?
Ja bym na przykład połączył w jedno urzędy skarbowe, ZUS i NFZ.
Niech one sobie dalej gdzieś tam będą porozdzielane, ale na poziomie obsługi obywatela powinno być jedno okienko, jeden urząd, który pilnuje wszystkich moich rozliczeń z państwem.
Coś mi się zdaje, że jakbyśmy ten cały kraj wzięli w zarządzanie z moimi kumplami z Politechniki Krakowskiej, to by to wszystko działało jak w zegareczku. Chyba, żeby nam władza w głowach pomieszała...
Jak Bartkowi Arłukowiczowi...
Paweł Orkisz
Kraków, 4 stycznia 2012
foto: powyżej - Marek Sendek, poniżej - Jerzy Klasa
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009