Napiszę dziś o pewnej mojej wadzie, żeby niektórym z Państwa nie wydawało się, że ja taki idealny jestem. Rodzinny, poukładany, ciepły, cierpliwy... Nie zawsze!

Skoro prowadzę firmę - niewielką, rodzinną, ale jednak -  to dość często mam do czynienia z koniecznością podpisywania różnych umów. Jest jedna rzecz, która doprowadza mnie do szewskiej pasji: podsuwanie mi do podpisu rzeczy nieuczciwych, narażających mnie na szkodę materialną, albo ewentualne długotrwałe procesy sądowe. I to podsuwanie z miną niewinną: - Bo taki mamy wzór umowy, albo oświadczenia. Taki wzór zaproponował „nasz prawnik”.

No więc czytam, co ten ich prawnik tam wpisał, a tam stoi jak byk, że ja się zgadzam na oddanie jakichś swoich praw, własności, ot, tak, po prostu... Albo że przyjmuję odpowiedzialność za... no, prawie wszystko. 
Ich prawnik” zaproponował, to oni podsuwają mi to do podpisu, bo „taką mamy formułkę”.
W dupie mam Wasze formułki!
Jak się coś takiego zdarzy, dostaję szału. Klnę, awanturuję się, wściekam.
Rzucam mięsem i nie przebieram w słowach. 

Czy dorośli ludzie naprawdę nie rozumieją, że to zwykłe oszustwo, albo kradzież jest?
Że jeśli „ich prawnik” wymyślił formułkę, że im wszystko wolno zrobić z moją np. piosenką, albo płytą, bo „ja im oddaję wszelkie prawa do tych nagrań”, to dokładnie tak samo, jakby mnie chcieli okraść? Jakby weszli do mojego domu i ukradkiem chcieli mi wynieść zegar? - Ja produkuję wartości niematerialne. Moim dorobkiem, moją własnością są prawa do moich piosenek, wierszy i płyt! 

Albo inna sprawa. Ostatnio zwrócił się do mnie telefonicznie przedstawiciel jednej z małych telewizji, która przygotowuje film o Eli Adamiak, z prośbą o możliwość skorzystania z nagrania dokonanego podczas jednego z festiwali „Ballady Europy” w Niepołomicach. Chodziło o króciutki, 30-sekundowy fragment piosenki „Jesienna zaduma”, wykonanej w koncercie „Poetessy” w roku bodajże 2008.
Czemu nie? – Prosta sprawa, zdawałoby się.
Jestem jednym z organizatorów, rzecz jest praktycznie niekomercyjna, dają w zamian promocję festiwalu, pozostaje mi skontaktować się z kimś z Niepołomic i z nagrywającym producentem nagrań i można by takiej zgody udzielić.
No i ten przedstawiciel jednej z małych telewizji przysyła mi do podpisania oświadczenie następującej treści (cyt. dosłowny):


OŚWIADCZENIE

(zgoda na wykorzystanie materiału filmowego)

Wyrażam zgodę na nieodpłatne wykorzystanie fragmentu koncertu „Poestessy” - „Jesienna Zaduma” w programie „.......” w odcinku dot. pani Elżbiety Adamiak przez Autora Programu .......... (pesel: ..............).    
Oświadczam, że jestem właścicielem w/w materiału i posiadam pełne prawa do niego. Oświadczam także, że materiał filmowy stanowi w całości utwór oryginalny, nie narusza praw autorskich osób trzecich, jest wolny od jakichkolwiek zapożyczeń oraz nie mają miejsca żadne inne okoliczności, które mogłyby narazić Autora Programu „..............” na odpowiedzialność wobec osób trzecich z tytułu korzystania oraz rozpowszechniania materiału filmowego.

                                                                     .................................(podpisy)

Zdębiałem, wściekłem się i... Myślicie, że grzecznie odpisałem?
Otóż nie. Wywaliłem do niego list, w którym pojawiły się słowa: nienawidzę, obrzydliwość, szlag mnie trafia, pieprzeni prawnicy, buc, kurewstwo (2x) i jeszcze kilka podobnych.

Sens natomiast sprowadził się do tego, że:       
" (...) dlaczego - dając im naszą zgodę za darmo!!! - JA za wszystko mam brać odpowiedzialność, JA mam odpowiadać za roszczenia osób trzecich, JA mam zdjąć z nich każdą odpowiedzialność??
A jak się zgłosi z roszczeniami np. przedstawiciel Harasymowicza (autor wiersza)? Albo Adamiakowej się „odwidzi” (wykonawczyni, kompozytorka)? Albo jeszcze... nie wiem kto i z jakiej okazji, ale ktoś się może zgłosić! 

Ja jestem jednym z organizatorów festiwalu, więc mógłbym udzielić zgody w imieniu:
- organizatorów „Ballads of Europe”
- realizatorów nagrania (Telewizja Tczew, z prezesem, p. Adamem Przybyłowskim).
(Po wykonaniu dwóch telefonów i maili – ale to inny temat.)
Ale nie wezmę WSZELKIEJ innej odpowiedzialności, bo nie jestem jeleniem, ani idiotą... 

Mógłbym udzielić takiej zgody na piśmie, ale wobec powyższego nie udzielę.
I nie życzę sobie więcej w tej sprawie kontaktów.”

* * *
Teraz mi głupio z powodu tych emocji. Ale rozumiecie o co mi chodzi?

Jak można zaproponować komuś, z życzliwym uśmiechem, żeby ukręcił na siebie bicz?
Przecież to wredne jest.
To jest nieuczciwe.

Mam prośbę do wszystkich, którzy w przyszłości robić będą ze mną jakieś interesy:
- trzymajcie swoich prawników na wodzy, nie pozwólcie im wpisywać do umów i oświadczeń
byle czego, co nie było wcześniej między nami uzgodnione,
- pamiętajcie, że przedstawienie nieuczciwej, albo niebezpiecznej propozycji jest próbą oszustwa, albo wysadzenia w powietrze!
Każdą taką próbę potraktuję jak zamach na mnie i na życie mojej małej firmy.

To tak na marginesie dyskusji o ACTA.

* * *

PS. Prawnikiem była też moja śp. siostra, Emilia Orkisz.
Dobrym, uczciwym radcą prawnym... Swoją wiedzę wykorzystywała, żeby pomagać ludziom, dlatego jest pamiętana jako ciepła, uđmiechnięta, niezwykle życzliwa osoba.


Paweł Orkisz
Kraków, 25 lutego 2012

Poprzednio pisałem:

rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009