rodzina.2011.closserowie1
Najpierw moja prywatna radość - wspomnienie jednego z letnich obiadów z rodziną, na barce "Alrina" przycumowanej na Wiśle w Krakowie, przy ul. Podgórskiej/Gazowej. Byli z nami pp. Nina i Dan Closserowie z Kaliforni i właśnie od Dana otrzymałem powyższe zdjęcie.

* * *

Niedawno udzieliłem wywiadu pani Małgorzacie Frąckowiak z "Głosu Powiatu Średzkiego". Może Was on zainteresuje?
Odpowiadałem dość szczerze, choć ubrałem  maskę dość pewnego siebie człowieka... Takim też bywam, czasami.
sroda wlkp 2011a

MF: - Koncertował Pan w Środzie po raz drugi?
- Tak, pod koniec stycznia 2011 roku śpiewałem w tutejszym Centrum Kultury ballady o miłości. Zaczynałem wtedy pracę nad swoją drugą płytą z tym repertuarem. CD „Dla Ciebie, Słońce – Paweł Orkisz śpiewa złote ballady o miłości” ukaże się wkrótce, już w październiku br. Wcześniej śpiewałem w Jarocinie, Poznaniu, Kobylinie, Gostyniu... 

Kto Pana zaprosił do nas? Ma Pan w Środzie przyjaciół?
-
Przyjaźń to duże słowo, często nadużywane. W tym przypadku mogę chyba użyć określenia, że z rodziną średzkich lekarzy, Elżbiety i Błażeja Szuflaków, dopiero budujemy relacje przyjacielskie, ale... jesteśmy na dobrej drodze.
To właśnie Błażej „odkrył mnie” dla siebie w Internecie, a może najpierw dotarła do niego jakaś moja płyta? Nie wiem... W każdym razie wszedł na moją stronę www.orkisz.pl i zobaczył w moich planach koncertowych (maj 2010) wyjazd z Krakowa do Lednicy. Zrobił wtedy rzecz miłą i niebanalną: zaprosił mnie z zespołem do ich domu, ot, na posiłek regeneracyjny po drodze na północ. To wtedy poznaliśmy się, spędzili kilka chwil razem, zostawili kilka płyt... Błażej zainteresował moją twórczością pracowników CK w Środzie i tak to się zaczęło.
W tym niszowym gatunku muzyki, jaką jest ballada, cała nasza pieśniarska „sława” chodzi takimi półprywatnymi kanałami: ktoś gdzieś kiedyś coś usłyszy, przekazuje innym okruchy swojej fascynacji, namawia organizatorów, żeby zorganizowali koncert w jego mieście. Media o nas milczą, wielka literatura i uznanie mas nie są dla nas.
Nawet Dylan, Cohen, czy Okudżawa, nie dostali nigdy poważnej międzynarodowej nagrody, jakby ich twórczość mniej była ważna dla ludzi na całym świecie niż poezje jakiegoś - za przeproszeniem – Szweda, tegorocznego laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, którego nazwiska nikt nie zna i prawie nikt w świecie nic mu nie zawdzięcza.

Co Pan sądzi o naszym mieście? Jak jako artysta ocenia Pan naszych mieszkańców?
-
Spoza świateł scenicznych widać niewiele, poza tym dość ryzykownie byłoby oceniać „mieszkańców” jako całość.
Wiem na pewno, że jest w Środzie Wlkp. duża grupa solidnych odbiorców tzw. kultury wyższej, bardziej wymagających niż zwolennicy „łupu-cupu”. Jeśli na koncert Orkisza przychodzi dwa razy w odstępie pół roku po 250 osób i to płacąc bilety, to nie jest przypadek.
Jesteście ze świata prawdziwych ludzi, prawdziwych wartości i prawdziwych problemów. Chcecie się spotykać z podobnymi artystami, ale nie ma ich wielu. Większość to pajace, albo prowokatorzy. Ja nie zabiegam o Waszą sympatię, ale... skoro umiem śpiewać, mam wrażliwość, rozpoznawalny, ciepły głos, solidny warsztat sceniczny i znakomity zespół, to chcecie mnie słuchać. Tak jest i gdzie indziej.
Ale nie w kulturze masowej i nie w tej papce, którą nam telewizje serwują co dzień. Im bardziej pusta jest popkultura, tym cenniejsze są takie zjawiska jak Kraina Łagodności, ballada i Orkisz.     

Od kiedy Pan śpiewa, komponuje? Ile to już lat? Dlaczego taki rodzaj muzyki? Ile płyt Pan wydał?
- Śpiewam od dzieciństwa, gram na akordeonie i gitarze od młodości, komponuję i piszę wiersze od 1974, występuję solowo lub jako lider od 1978 roku. Wydałem 13 oryginalnych płyt i wiele składanek; swoje płyty wydaję sam, bo kiedyś tam, na początku, odmówiły mi wszystkie poważne wytwórnie płytowe. Zawziąłem się i postanowiłem im pokazać, że na Orkiszu można co nieco zarobić!
A czemu ballady? Bo ballady to opowieści, a ja lubię opowiadać... I podobno ciekawie opowiadam.

Widownia w Środzie była oczarowana... Czy zawsze ma Pan tak dobry kontakt z publicznością?
plakat.warszawa2011 sdk- Nie wiem czy zawsze i czy tak dobry, ale... raczej tak.
Mam dobry kontakt z publicznością, także z prozaicznej przyczyny: ludzie dobrze wiedzą na co się wybierają. Teraz już każdy, kto zastanawia się czy pójść na koncert jakiegoś „Orkisza”, najpierw poszuka w Internecie, a tam jest mnóstwo różnych moich profesjonalnych, amatorskich i całkiem badziewiarskich nagrań. Na moich koncertach nie ma przypadkowych widzów.
Dzień później, po piątkowym koncercie w Środzie, byliśmy w sobotę w Warszawie, przy Rynku Starego Miasta. Marek Bartkowicz, który zresztą sam również śpiewa podobne klimaty, zaprosił nas do Staromiejskiego Domu Kultury. Sala na piętrze, strp kasetonowy, zapachniało klimatem balladowym. Ludzi mnóstwo (dzień wcześniej zabrakło biletów). Tam dopiero był kontakt z publicznością!

Widać, że bycie na scenie całkowicie Pana absorbuje, oddaje się Pan muzyce całkowicie, zatem musi Pan to bardzo kochać, tak?
- Kocham muzykę, zwłaszcza tę, która rodzi się we współbrzmieniu dobrych instrumentalistów; kocham swoją pracę, bo wiem co mam Wam do przekazania. Wiem też, że jestem Wam potrzebny. Kto inny powie Wam, że świat jest piękny, zachwycający i warto się zagapić, zapatrzeć i zatracić w tym zachwyceniu?
Ale poza pracą i poza muzyką, poza sceną... jest właśnie ten cały świat, który mnie tak zachwyca. Rodzina, dzieci, przyroda, obrazy..., życie! 

Piątkowy charytatywny (7.X.) koncert na rzecz schroniska-pomocy zwierzętom zatytułowany był "Zagapiłem się na życie"...
- Dokładnie tak. Ludzie lubiący świat, uznają też prawo do godnego życia naszych „braci mniejszych”! Troskę o zwierzęta traktują jako swój obowiązek, tym pilniejszy, im mniej powszechny.
Ludzie w ogóle dzielą się zasadniczo na dwie kategorie: tych, którzy budują, pomagają, podejmują trud i tych, którzy niszczą, depczą, uciekają od obowiązków. 

Najmłodszy uczestnik, Jakub Szuflak (Kuba) pięknie śpiewał z Panem. Jak do tego doszło, że z Panem wystąpił?
jakub.sroda2011b- Kuba też ma wielkie serce, ogromną wrażliwość i zdaje się być obiecującym artystą scenicznym. Ma znakomite wyczucie rytmu i ogromną odwagę.
Ale czy wybierze karierę artystyczną? Może jednak zostanie lekarzem, jak jego rodzice?
Na marginesie: moja muzyka też jest niekiedy rodzajem terapii, lekarstwem na całkiem realne smutki i zapaści.

Wiem, że wkrótce będzie chyba możliwość gościć Pana znowu na koncercie w Środzie... Czy coś szczególnego Pan zagra, zaśpiewa dla  mieszkańców, którzy Pana uwielbiają?
- Zawsze chętnie będę do Was wracał, ale muszę dbać także i to, żebyście nie dostali niestrawności z powodu nadmiaru orkiszu...
Uśmiech

Spotkamy się nie wcześniej niż wiosną 2012. 
Mam chyba z 20 różnych propozycji koncertowych. Proszę się nie martwić o kolejne spotkania, jeśli do nich dojdzie. Może czas na moje interpretacje
pieśni Cohena, albo Okudżawy? Taki jednorodny, monograficzny koncert?
A ja w grudniu i styczniu  będę śpiewał „Ballady na Nowy Rok” i własne ballady kolędowe. Zapraszam do krakowskich "Kurantów". Już kiedyś gościłem Jankę i Pawła ze Środy!

Co jest najbardziej męczące w pracy artysty estradowego?
-
Na pewno podróże. Jedziemy nieraz prawie cały dzień, wieczorem krótka chwila koncertowej radości, powrót nocą. To dlatego tylu muzyków ginie w wypadkach, w drodze powrotnej do domu.

Życzymy więc tego samego, czego i wszystkim Polakom: szerokich i bezpiecznych autostrad!

Dziękujemy za rozmowę.

Małgorzata Frąckowiak, "Głos Powiatu Średzkiego"

* * *
rodzina.2011.closserowie2Hallo, Nina & Dan! 
Thanks for coming to Cracow!

Nice photos!

Paweł Orkisz
Kraków, 12 października 2011

Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009