2000 po redaktorPatrzę sobie na te fotografię obok... Jak to już dawno było! 2000 rok, może 2001?

Mógłbym złośliwie powiedzieć o sobie: niespełniony ekonomista, bo przecież przez ponad 10 lat kierowałem poważnym pismem ekonomicznym „nasz Rynek Kapitałowy”, w którym nasi autorzy uczyli -
i uczyli się sami – podstaw dojrzałej ekonomii, opartej na obrocie papierami wartościowymi.
Za jedno ze swoich najważniejszych dokonań uważam utworzenie kwartalnika „Rynek Terminowy”, w którym najlepsu finansiści wykładali tajniki zarządzania rynkiem finansowym, zarządzania opartego na wyrafinowanej matematyce finansowej (tak, jest taki dział matematyki!).

Zaczynałem pracę w tym obszarze, ze swoim inżynierskim wykształceniem, jako specjalista ds. PR w jednym z domów maklerskich, a kończyłem jako naczelny dwóch poważnych pism ekonomicznych, mający za sobą okres kierowania jednym z departamentów w jednej z centralnych instytucji finansowych.

Dlaczego odszedłem? - Dobre pytanie. Moje odejście z tego rynku było chyba błędem, dziś mogę się do tego przyznać. Było wyrazem zbyt wielkiej pokory wobec ogromu wiedzy, z którą przychodziło mi się zmierzyć podczas opracowywania każdego kolejnego numeru moich pism. Chodziło też o pokorę wobec światowych rynków finansowych, z którymi – czułem to – już wkrótce przyjdzie się zmierzyć naszym finansistom.
Pomyślałem sobie: wchodzimy do UE, nadciąga młode pokolenie finansistów, znakomicie wykształconych i uczonych w instytucjach finansowych. Lepiej się usunąć, bo mnie stratują.
Guzik prawda! Młode wilczki okazały się bezbronne choćby w zderzeniu z prymitywną manipulacją kursem złotego, w celu sprzedania polskim firmom słynnych opcji walutowych. 

Niepotrzebna była ta moja pokora. W praktyce ekonomii najważniejszy jest „nos”, wyczucie trendów, przeczucie zbliżającej się koniunktury. Potrzebna jest też znajomość różnych typowych przekrętów i oszustw, których pełno na rynku. Kto to umie, nie da się wciągnąć w pułapkę złych inwestycji i nieuczciwych partnerów. Trzeba widzieć procesy ekonomiczne, w całej ich złożoności, ale i w prostocie. Bo ekonomia to w gruncie rzeczy prosta, intuicyjna nauka, posługująca się niekiedy bardzo wyrafinowanymi narzędziami.       
Dziś coraz lepiej rozumiem i przeczuwam zbliżające się kryzysy, trendy i spekulacje.Obserwuję, już z boku, procesy zachodzące w polskiej gospodarce i zażarte dyskusje toczone w mediach przez różnych „pożal się Boże, ekonomistów”.
I niewiele mogę zrobić.
Mogę co najwyżej tutaj pyszczyć ze swojej, artystycznej przecież, witryny.   
Co i robię, z dużą przyjemnością. Może przynajmniej Wy nie dacie się ogłupić.

* * *
Ostatnio np. trwa zażarta dyskusja nt. OFE i naszych emerytur. Rząd przygotował projekt ustawy zmniejszający wysokość składek odprowadzanych do OFE do dość symbolicznych 2,3%. Decyzja nie dość, że mądra i wyważona, to jeszcze nieunikniona, wobec decyzji UE o zaliczeniu wpłat z budżetu do OFE jako długu publicznego.

Ale jaki krzyk się podniósł, jaki wrzask medialny! Jakich argumentów nie wytoczyli „niezależni” eksperci! Jakich argumentów się używa, chociaż przeczą one faktom i logice!

Śledzę tę debatę z pewnym rozbawieniem, zgodnie z niegdysiejszą sugestią prof. Danuty Huebner, obok której siedząc miałem kiedyś nieprzyjemność słuchania jakiegoś przemówienia Leszka Balcerowicza, sztandarowej postaci polskiej ekonomii ideologicznej, a konkretnie ekonomii kapitalistycznej, wolnorynkowej, transgranicznej. Jak zwykle, nie zgadzałem się z większością jego tez i aż podskakiwałem na swoim krześle, a pani profesor uśmiechnęła się łagodnie i zapytała:

- Czemu się Pan tak denerwuje? Przecież prawie wszyscy na sali się z nim nie zgadzają. Lepiej niech się Pan zastanowi: dlaczego on tak mówi? Jakiś powód jest…
Genialne! Jeśli zrozumiesz powód, będziesz wiedział w co się gra i będziesz miał nad przeciwnikiem pewną przewagę.

W dyskusji wokół OFE ustalmy najpierw fakty:
1. Pieniądze na naszych kontach w ZUS nie są wirtualne, to nie jest czcza obietnica -  podobnie jak obligacje skarbowe też nie są papierem ryzykownym; to jedna z najpewniejszych lokat na rynku. Wszystko w przyszłości jest ryzykiem, ale zobowiązania państwa są ryzykiem najmniejszym! 

2. OFE nie zarządzają powierzonym kapitałem lepiej niż ZUS (przy obowiązujących aktualne zasadach waloryzacji)
http://biznes.onet.pl/fundusze-emerytalne-na-plusie,18527,4097050,1,prasa-detal
Przez 10 lat OFE nie zdołały wykazać swojej wyższości nad ZUS-em???!

3. Za zarządzanie środkami OFE pobierają każdego roku opłatę w wysokości łącznej prawie 2 mld zł, a na czym polega to zarządzanie? – na kupowaniu i sprzedawaniu głównie obligacji skarbowych i zrównoważonym, ostrożnym inwestowaniu w akcje spółek notowanych na GPW (zgodnie z bardzo rygorystycznymi limitami).
Prywatni inwestorzy robią to samo, z domu, z własnego komputera.

4. Oddanie tak wielkich pieniędzy (na koniec października 2010 aktywa netto zgromadzone we wszystkich 14 OFE wyniosły ok. 214 mld zł) w ręce głównie zachodnich instytucji finansowych, to jest przekazanie ogromnej części władzy nad polską gospodarką.
Komu? W zamian za co? Na razie OFE dość rzadko wykorzystywały na walnych zgromadzeniach spółek swoją silną pozycję w akcjonariacie, ale to właśnie zaczęło się zmieniać. A kto wybiera władze spółki, ten tak naprawdę decyduje o wszystkim.      

Politycy dobierają się do naszych emerytur? - NIE!!!!!!
Nasze emerytury będą tak samo bezpieczne, a może nawet bardziej bezpieczne
w ZUS-ie, jeśli np. światowe rynki finansowe będą wstrząsane kolejnymi kryzysami.

Politycy dobrali się do OFE, czyli do władzy finansistów nad polskimi spółkami, ale mam wrażenie, że stało się tak przypadkiem, przy okazji zupełnie innej sprawy (łatania dziury budżetowej).

A ja się cieszę z tego „przypadku”.
Siedzę sobie i śledzę, zgodnie z mądrą radą prof. D. Huebner, kto też wypisuje bzdury.
A wypisują, pyszczą, wieszczą koniec naszych emerytur i koniec polskiej gospodarki. Dlaczego? - Bo OFE mają kasę i mają bogate firmy macierzyste, które stać na podsypanie owsa tej czy tamtej redakcji.
Zresztą w pewnych kręgach o oczywistościach nawet się nie mówi. Wiadomo, kto z kim trzyma.

* * *
Jeśli ktoś z Was ma więcej czasu może poczytać, choć... nie polecam (!):
Bojanowski (GW), Samcik (GW), Bratkowski (GW)

Polecam za to głos prof. Witolda Orłowskiego, który jest chyba najbardziej niezależnym ekonomistą w Polsce ostatnich lat: Orłowski (GW)
Polecam też ciekawy artykuł Igora Janke, nt. sposobu w jaki na Węgrzech radzą sobie z kryzysem: Janke (Rz)

* * *
Noooo, ciekaw jestem, czy przebrnęliście przez te wszystkie załączone artykuły.
UśmiechMrugnięcieNiewinny


Kraków, 26 stycznia 2011Poprzednio pisałem:

rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009