Koncert w Koszalinie, 29.06.17r. Teatr Dialog
Niedawno zagrałem w Koszalinie, w Teatrze Propozycji Dialog, znanym już kilku kolegom z branży. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc, a sądząc z zachowania publiczności koszalińskiej, sympatia jest obopólna.

Koncert udał się wspaniale, choć przecież nie mogło być zbyt dobrze, bo na co dzień nie gramy w składzie: dwóch muzyków z Krakowa i dwóch z Gdańska. Ale w tych murach jest chyba coś magicznego, co zostawiłem kiedyś zarówno ja, jak i ludzie, którzy przez lata współtworzą ten teatr, no i publiczność od lat wierna Dialogowi.


Zaczęło się wręczeniem mi trzech dużych bukietów kwiatów (w tym jeden od UMK - Ryszard Tarnowski) i wielu drobnych, ale słodkich niezwykle róż od "fanek" i wiernych widzów (takich jak dr Ewa). Sto lat niosło się chyba aż do morza...
A potem już było tylko coraz lepiej. :-)))
Wpadłem w taki nastrój, że... musiało być magicznie, cudownie, lekko i ciut nostalgicznie. Muzycy się dostroili, a że ja chyba coraz lepiej umiem wykorzystywać talenty muzyków towarzyszących, pokazali pełnię swoich niesamowitych możliwości. Skrzypce, druga gitara i bas śmiały się, płakały, śpiewały i kołysały... Co tam zresztą! Fajnie było i tyle!

Dla takich chwil warto żyć i w takich momentach pieniądze się nie liczą. A takich chwil i takich miejsc nie ma wiele... Ale są i oby trwały!
Niech trwa Koszalin, w nim Dialog, a w Dialogu wspaniali ludzie.
Dziękujemy i ślemy do Was uśmiechy z Krakowa.
* * *
Jeden z moich młodszych kolegów, Paweł Ruszkowski, pisze właśnie pracę magisterską, podsumowującą jego studiowanie w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Przygotował ankietę, którą rozesłał do wielu kolegów z "branży". Na jego pytania odpowiedziałem i pomyślałem, że może Was to także zainteresuje.

  1. Czym jest dla Pana piosenka?

Role i funkcje piosenki w moim życiu się zmieniały. W dzieciństwie była miejscem spotkań z moimi najbliższymi: mamą i tatą. Bo rodzice pięknie śpiewali na głosy, więc kiedy zaczynałem z nimi śpiewać, to była piosenka jakby miejscem spotkania, okazania miłości i czułości. W młodości mojej piosenka była prawie nieobecna, była jedynie towarzyszką różnych spraw, spacerów, odpoczynku, modlitwy...
Potem stała się pasją, sposobem na poznawanie innych ludzi, ucieczką od szarzyzny socjalistycznej rzeczywistości; była też miejscem spełnienia, bo wielka to rzecz napisać piosenkę popularną w całej Polsce.
A w końcu, po latach spędzonych w innym zawodzie, na jednym z moich kolejnych życiowych zakrętów stała się moją profesją, sposobem zarabiania. Miałem równo 50 lat i byłem zmuszony jeszcze raz wybierać jakąś firmę lub zawód, któremu oddam serce. I pomyślałem, że nie chcę już pracować dla innych, że teraz już mogę tylko robić to, co lubię.
Na razie się udaje. 

  1. Co jest dla Pana bardziej pociągające w piosenkach – tekst czy muzyka?

Bez wątpienia tekst, fabuła, opowieść. Ona rzuca się w ucho i wchodzi do serca najpierw.
Z muzyką jest ciut inaczej, jak z... wazeliną. Ona tylko pomaga :-))))))))

  1. Czy w Pana procesie twórczym pojawia się najpierw tekst, do którego dopisuje Pani/Pan muzykę, czy może jest odwrotnie: do istniejącej muzyki dopisuje Pani/Pan lub dopasowuje tekst?

Najczęściej piszę najpierw wiersz, najpierw jakiś zaczyn, szkielet tekstowy. Potem szukam pomysłu muzycznego, kilku, kilkunastu nut, jakiegoś zaśpiewu. A potem już tylko praca, praca i jeszcze dużo... pracy!

  1. Co jest dla Pana wyznacznikiem „artystyczności” piosenki zwanej w środowisku piosenką artystyczną?

Nie wiem, czy jest coś takiego jak piosenka artystyczna. Chyba nie. Artystyczne może być wykonanie. Każdej piosenki, nawet "Sokołów" czy "Przechyłów" (:-))))
Walory artystyczne powinien posiadać zarówno tekst, jak i melodia, czasem ważny jest także pomysł aranżacyjny. Ale żeby piosenka była piękna, to wszystko musi się zgrać w spójną i oryginalną, unikalną całość.

  1. Hasło: poezja śpiewana. Pana zdaniem wiersz powinien być wyraźnie na pierwszym planie czy z muzyką na równi?

Jak sama nazwa wskazuje: poezja. Jeśli braknie wysmakowanego wiersza, to ... będzie to wszystko inne, ale nie poezja śpiewana.

  1. Czy warto śpiewać poezję w pierwotnym założeniu nieprzeznaczoną do śpiewania? Czy może lepiej do piosenek pisać teksty, a klasyczne wiersze po prostu czytać? Jeśli jednak warto – to dlaczego?

Oczywiście, że warto. Cóż za pytanie?!
Przykładem są setki dobrych i pięknych piosenek napisanych do wierszy, albo do fragmentów wierszy.
Ale żadna piosenka nie zastąpi radości i rozkoszy obcowania z piękną poezją. Dla smakoszy poezji krótkie wiersze to nie wszystko, to jakby tylko przystawka. Jeśli jesteśmy miłośnikami poezji, czasem uwielbiamy długie formy, poematy, cykle wierszy ("Kwiaty polskie" Tuwima, "Miłość" Baczyńskiego, czy nawet "Pan Tadeusz" Mickiewicza). Nie ma sensu śpiewać całości, bo po co? Wiersz, literatura służą innym celom, zupełnie innym celom niż piosenka, czy pieśń.
Tam rozbujamy swoją wyobraźnię... W piosence głównie emocje!
Ale w oparciu o krótkie fragmenty poematów mogą powstać prawdziwe arcydzieła pieśni.
Tak powstała np. słynna "Słońce, słońce w ramionach" (sł. K.K.Baczyński, muz. J. Lipiński).

Co nie oznacza, że to najlepsza droga do powstania dobrych piosenek. Dróg jest wiele.

  1. Co Pana zdaniem jest warunkiem „skutecznego” przepływu treści zawartych w tekście piosenki?

Oj, znowu trudno tu jednym zdaniem.
Podstawowym warunkiem jest przecież dykcja śpiewającego. Pomaga barwa głosu, intonacja, akceptacja postaci artysty przez publiczność i jego dobry kontakt z widzem. Nastrój wieczoru, dobry akompaniament....
No i w samej piosence powinna być jakaś spójność pomiędzy tekstem i melodią.
Są wielcy artyści piosenki, których nie da się słuchać, choć tworzyli arcydzieła (vide Stachura). Są i tacy, którzy z byle drobiazgu potrafią wyczarować klimat i całe morze mądrych i pozytywnych emocji.

  1. Czy jest jakieś spotkanie poezji i muzyki, które się jeszcze nie wydarzyło, a o którym Pan po cichu marzy – jako twórca lub odbiorca?

Nie. Chyba nie.
Nie wiem zresztą, czy trzeba próbować coś nowego wymyślać. Prawie wszystko już było. Nihil novi...
Ja tęsknię do dwóch imprez:
- Sacrosongu, w takiej formule jak ją kiedyś wymyślił i realizował ks. Jan Palusiński (jesienią zamawiało się teksty u poetów, w grudniu dostawali je kompozytorzy, w marcu aranżerzy, a w maju wykonawcy - tak powstawały piękne piosenki religijne)
- festiwalu "Ballads of Europe", który kiedyś sam organizowałem w Niepołomicach, ale kiedy zmieniły się władze tego małego miasteczka, zmienił się tam także i klimat dla ballady.
Trwa Giełda w Szklarskiej Porębie, trwa Bazuna i Yapa, jest festiwal piosenki studenckiej w Krakowie...

Wiem, czego dotąd nie było, ale już chyba nie będzie. Dobrego festiwalu, albo chociaż programu telewizyjnego z balladami w roli głównej. Ale jak to zrobić, kiedy liczy się tzw. oglądalność?
To przecież niemożliwe. Piosenka poetycka nie jest dla mas, nie zdobędzie większej oglądalności niż kilka procent. Musimy się pogodzić z naszą niszowością.

  1. Czy w ostatniej dekadzie dostrzega Pan artystów, którzy są lub mogą stać się ikoną polskiej piosenki? Jeśli tak – kto to jest?

Spośród starszych wielu odchodzi zbyt wcześnie (Bellon, Kaczmarski), inni lekko dziwaczeją (Stachura, Kleyff, Myszkowski). A marzyłby się ktoś na miarę Jaromira Nohavicy, kogo pokochałyby tłumy...
Spośród młodszych - nie wiem. Rzadko uczestniczę w przeglądach.
* * *
Udanego lata Państwu życzę.
Koszalin 29.06.17

Paweł Orkisz
Kraków, 8 lipca 2017

foto: DP i Teatr Dialog

rok 2017, rok 2016, rok 2015, rok 2014
rok 2013, rok 2012, rok 2011, rok 2010,
rok 2009