Sudety są zachwycająco piękne! Ciemne kopy gór, stary las, szumiące potoki i rzadsze niż np.
w Małopolsce czy na Podkarpaciu zaludnienie.
Powaga i dostojeństwo.
Sam Karpacz jest zadziwiająco stromy, nie spodziewałem się tu stromizn znacznie większych niż w Zakopanem!
Porównanie nieprzypadkowe, bo chat góralskich, skór i serków owczych w centrum zatrzęsienie, więcej niż w Bukowinie Tatrzańskiej!
na fotografii obok: scena podczas prób (później już było ciemno :-)))
Sama łąka, na której odbywały się koncerty z cyklu „Gitarą i piórem” w Karpaczu, obok hotelu „Karkonosze”, jest naturalnym, znakomicie usytuowanym amfiteatrem.
Profesjonalna scena i oświetlenie, życzliwość organizatorów i takich różnych pomocników: technicznych, kelnerek, całej obsługi…
To było aż niesamowite. Jakby wszyscy się cieszyli, żeśmy przyjechali...
Bardzo miłe.
fot. - Łąka naprawdę stroma, a podczas wywiadu miałem wyjaśnić: dlaczego "gitarą i piórem", no i dlaczego moje pokolenie kocha te pieśni, a następne już nie. A bo ja wiem?
Szkoda tylko, że jadąc samochodem przez Dolny Śląsk widzi się tak zaniedbane tereny, domy
i zabudowania głównie jeszcze poniemieckie, ciężkie, przytłaczające.
Tam chyba ludzie boją się zakorzenić. Dlaczego???
To taka piękna okolica, a przecież zdziczała trochę przez te ostatnie 50 lat.
Bierzcie tę ziemię i róbcie z niej sobie ojczyznę.
W Karpaczu zagrałem wesoło i na luzie (może nawet przesadnie), bo byłem jednym z wielu kwiatków w koncercie pierwszego dnia: Ela Wojnowska, Andrzej Ozga, rodzina Murackich, no i gwiazda, Żanna Biczewska, na scenie i poza nią.
W rozmowie nie udało nam się zbytnio zbliżyć. Ona podkreśliła: - jestem rosyjską śpiewaczką, o polskich korzeniach, a na moją uwagę, że granice właśnie się zacierają, a ludzi zaczyna łączyć wrażliwość i poglądy, odparła z dumą: - Ja russkaja piewica. - A... pust’ budiet!
* * *
Zupełnie inne jest Skarżysko-Kamienna i kieleckie. Niby biedniejsze, niby ludzie bardziej zamknięci, ale widać po dbałości o domy, obejścia, ulice, klomby… jakiś dynamizm, jakąś siłę, pęd do życia, młodość.
Jakby to była zupełnie inna Polska, młodsza, może i biedniejsza, ale potężniejsza.
Tylko nocą tyle tu głupiej, pijanej młodzieży!
Nie szkoda Wam życia?
W Skarżysku wykonałem ogromną i wyczerpującą pracę, jaką jest każdy koncert pieśni Włodzimierza Wysockiego. Nie macie pojęcia jak wielka to różnica w wydatkowanej energii, w porównaniu choćby do koncertu, w którym śpiewam piosenki autorskie, czy Cohena.
Dobrze, że w spektaklu „Cztery czwarte drogi”, granym z Izabelą Drobotowicz-Orkisz (w roli Mariny Vlady), mam długie chwile oddechu, bo chyba bym się zajeździł, jak te „Konie narowiste”. W piątek w Kurantach „Orkiszowe klimaty”,
- w sobotę koło Częstochowy (zamek Olsztyn) dla twórców-abstynentów „Ballady o kobietach”,
- w niedzielę „Lato z ptakami odchodzi” w Kielcach.
Tym razem postaram się z Wami więcej wspólnie pośpiewać, bo… to lato naprawdę już mija!
Kraków, 25 sierpnia 2009
Poprzednio