Wkrótce, w ciągu niecałych 30 dni, zagram trzy razy w Warszawie. Byłoby to może nawet przesadą, gdyby nie fakt, że te koncerty będą zupełnie różne. Totalnie i abolutnie różne.
Różne jak różny jest świat Wysockiego i Cohena, różne jak różne są światy ateisty, Żyda i wyznawcy Maryi.
Różne jak świat choleryka, flegmatyka i kontemplującego zakonnika.
Różne jak gniew, pewny siebie spokój i pokorna prośba.
1. Już jutro, w Służewskim Domu Kultury o godz. 18.00, zagram z Piotrem Bzowskim i Zygmuntem Golonką - pieśni Włodzimierza Wysockiego.
Był Wołodia typowym rosyjskim zawadiaką, więc, choć duszę miał poety i aktora, łatwo wpadał w gniew i łatwo narażał się bezpiece. Jego dziadek był rosyjskim Żydem, a rodzice pracowali w tzw. resortach siłowych. To dlatego Wysockiemu długo udawało się grać na nosie całej sowieckiej kulturze. On w zasadzie całym swoim istnieniem zaprzeczał logice tamtego systemu, będąc jednocześnie jej najwyższym wcieleniem. Każdy człowiek jest opowieścią, jest odrębną baśnią, a życie WW jest baśnią fascynującą.
Ale mnie interesują głównie Jego pieśni, bo są to pieśni niezwykłe. Wdzierają się w duszę słuchacza już po kilku dźwiękach, po kilku słowach. Tną jak nóż, jak charkot, wszelkie intelektualne maski i zasłony, i docierają wprost do samej głębi naszych emocji i naszej ludzkiej świadomości.
2. W niedzielę, 19 października, zagramy w Piastowie koncert zupełnie inny. Wyciszony, medytacyjny, z bardzo małą ilością naszych autorskich dźwięków i słów. Zagramy tak, jakby nas nie było.
Zaproponujemy słuchaczom - wiernym zgormadzonym w kościele - wspólną kontemplację poematu Karola Wojtyły "Matka". To jeden z mniej znanych poematów Wojtyłowych, ale piękny i niezmierzony... Próbujący odsłaniać językiem poetyckim rolę Matki Bożej, rolę tej Jednej, Jedynej Niewiasty w zbawczym planie Bożym. Próbujący...
Jej nie da się pojąć, ani opisać słowami. Ale można się zastanawiać, można kontemplować, można ogarniać modlitwą, można skladać dzięki za to, że jest się dzieckiem takiego świata i takiego Ojca. Wiersze Wojtyłowe są jak psalmy, jak potoki dziękczynienia i uniesienia, jak słowa niedopowiedziane, lecz pełne pustych miejsc, do zapełnienia sobą, swoimi myślami, swoją miłością i oddaniem.
Albo buntem i niezrozumieniem.
3. W pierwszy wtorek listopada, 4.11 o godz. 19.30, zapraszam Was ponownie do sali kinowej Muzeum Niepodległości, na kolejne nasze spotkanie w ramach Sceny Ballada.
Tak się złożyło, że ten nasz koncert będzie duchowo bliski poprzedniemu, bo zagramy pieśni Wielkiego Mistyka, Leonarda Cohena. Będą słowa niedopowiedziane i dźwięki jak mantra powracające... Będą to jednak typowe pieśni. Wprawdzie niespieszne, niebanalne, miejcami niezrozumiałe, wieloznaczne, ale jednak pieśni. Twórczość Cohena znamy wszyscy, niektórzy z Was pewnie nawet lepiej niż ja.
Bo ja, cóż, włóczęga, niespokojny duch..., miłośnik wielu poetyckich światów, podróżnik po wielu archipelagach myśli i pieśni. Zagramy i to:
Dziesięć pięknych jest kobiet w Wiedniu,
ramię, gdzie wypłakuje się śmierć.
Jest tam hol z dziewięciuset oknami
i jest krzew, gdzie gołębie chcą mrzeć.
Jest też dzieło wydarte rankowi,
pośród innych stworzonych przez Mróz
Aj, aj, aj, aj,
weź ten walc, weź ten walc.
Weź ten walc, co kaganiec ma już.
(Weź ten walc -sł. Federico Garcia Lorca, muz. L. Cohen, tłum. P. Orkisz)
Zapraszam Was zatem, moi warszawscy Przyjaciele, na wszystkie 3 koncerty, na obfite tej jesieni orkiszobranie w Warszawie, a może tylko na jeden, wybrany koncert.
PO, Kraków, 9 października 2014
foto: Marek Sendek (maj 2013)
Poprzedni artykuł
rok 2014, rok 2013, rok 2012,
rok 2011, rok 2010, rok 2009