wrocaw w lutym 2014 1 20140515 1154858545
Na zdjęciach: lutowy spacer po Wrocławiu, luty 2014.

Wiem, że wielu z Was wchodzi na moją stronę, żeby sobie poczytać i zgodzić się ze mną, albo nie zgodzić. Lubicie, kiedy piszę regularnie. A ja ostatnio rzadziej piszę te swoje felietony… Nie brak mi tematów. O, nie.
Aż mnie skręca, żeby napisać coś w kwestii Ukrainy, olimpiady, innych muzyków, ot, choćby wywiadu jakiego udzielił Romuald Lipko w związku z zakończeniem pracy przez Budkę Suflera. Bardzo dużo dzieje się wokół, jak zwykle zresztą, ale ja ostatnio wolę trzymać się z dala od tego wszystkiego. Taki chyba nadszedł na mnie czas. Wiem, że dla wielu z Was jestem tzw. osobą opiniotwórczą, więc mam świadomość tym większej odpowiedzialności za słowo. Słowo łatwo rzucić, ale znacznie trudniej wycofać. Nie chcę chlapnąć czegoś, czego mógłbym potem żałować. A to niełatwe, kiedy się porusza jakiś trudny, drażliwy temat. Ale przecież coś w końcu muszę napisać, zacznę  więc od najtrudniejszego, od Ukrainy.

* * *
wrocaw w lutym 2014 2 20140515 1257827562

Mnie od początku razi przesadne angażowanie się polskich polityków w to, co dzieje się na Majdanie. To jest wewnętrzna sprawa Ukraińców i oni niech lepiej sami zdecydują gdzie wolą być i z kim. Uszczęśliwianie kogoś na siłę zawsze kończyło się wojnami domowymi. Ileż to razy w historii świata, gdy wycofywał się najeźdźca, kolonizator, lub - jak choćby w Iraku, czy w Afryce – dobrowolnie ustępowała jakaś potęga zewnętrzna, narzucająca ład i pokój, następowała totalna walka wszystkich ze wszystkimi o wpływy, o władzę, o dostęp do „konfitur”. A wraz z nią terror, rzezie, ludobójstwo. Ludzie muszą się nauczyć żyć obok siebie w nowych warunkach, a w naturze ludzkiej leży skłonność do przemocy, niestety.

Czy tak będzie i na Ukrainie? – Nie wiem. Mam nadzieję, że nie, w końcu Ukraińcy to wielki naród w środku Europy. Z drugiej strony ciemiężeni byli przez Sowietów przez długie lata, brutalność i bezwzględność w życiu społecznym uważają za coś zwyczajnego.

Owszem, to co się dzieje na Ukrainie bardzo nas dotyczy, będzie wpływać na nasze bezpośrednie otoczenie polityczne, więc musimy się tym interesować, ale… bez przesady.
Po pierwsze – sami Ukraińcy nie życzą sobie naszego bezpośredniego zaangażowania. Po drugie – próbując im podpowiadać jaki kierunek powinni wybrać, jesteśmy niekompetentni i trochę bezczelni. Po trzecie – oni muszą myśleć nie tylko o tym, co w przyszłości, ale i o dniu dzisiejszym, a właśnie są na skraju bankructwa; a Rosja im podsuwa dolary pod nos. Po czwarte wreszcie – niewykluczone, że balansowanie między UE i Rosją to dla nich najlepszy, najkorzystniejszy - z wielu powodów - stan. I bardzo naturalny. Ukraina leży przecież pomiędzy.

My, Polacy, nie powinniśmy za bardzo angażować się w ich sprawy, choć warto je obserwować. Musimy też pamiętać, że wcale nie jest przesądzone, że dla naszych interesów na Wschodzie lepsza jest samodzielna i silna Ukraina. Wprawdzie Piłsudski twierdził, ze silna Ukraina oddzieli nas od Rosji, której Marszałek się bał, ale nie wiedział jeszcze wtedy nic o Wołyniu, o Akcji „Wisła” i o tysiącu spraw, które nastąpiły później i w ostatnim czasie. Ja np. obawiam się silnej i potężnej Ukrainy, nawet bardziej niż Rosji. Powody mam dwa.

Pierwszy to obserwacja narodów, które po wielu wiekach odzyskują państwowość. Wtedy wahadło idzie w drugą stronę i oni sami zamieniają się w tyranów. Np. Litwini cieszą się z niepodległości, z tego że mają wreszcie swoje państwo, ale dlaczego nie rozumieją sytuacji milionów Polaków, którzy od wieków mieszkali na Wileńszczyźnie? Ci Polacy nie mają już mieć prawa do swojej narodowej tożsamości, dlatego że co? Że komuś zachciało się narysować na mapie jedną, czy drugą kreskę o 100 km bardziej w lewo, czy prawo? Ale tam od 500 lat mieszkali, pracowali i umierali Polacy! Teraz Litwini się odgrywają, bo mają „władzę”, ale cierpienie i tragedie ludzkie innych nacji mają za nic. Taka małość z nich wychodzi…

Drugi – to obserwacja z mojego dość dawnego już pobytu w Monachium, w latach 1987-89. Ja, Polak, przyjaźniłem się tam z kilkoma Ukraińcami, ale oni bardzo głęboko ukrywali tę naszą przyjaźń przed swoimi, bo tamtejsze środowisko ukraińskie z wielką wrogością odnosiło się do wszystkiego co polskie. Ukraińcy nie są nam przyjaciółmi, choć nie da się ukryć, że to nasi bracia, ale… w rodzinie różnie bywa. Na pewno nie ma powodów, żeby im ufać.

Co więc zrobić mamy teraz, kiedy sami ze sobą walczą o wolność i europejską tożsamość? Próbują zrzucić z siebie sowietyzm i rosyjską mafijność, i zbudować demokrację?

Odpowiedź jest prosta: interesować się, pomagać materialnie, wspierać duchowo jednostki, całe rodziny, znajomych, słać dary, leki, żywność. Mamy niezwykłą okazję oddać z nawiązką tę dobroć, której sami doświadczaliśmy w latach osiemdziesiątych, w czasie stanu wojennego. Historia zatoczyła koło i teraz my sami możemy okazać wielkoduszność i miłosierdzie. To nasi bracia…

wrocaw w lutym 2014 3 20140515 1818957728Ale unikajmy tu zaangażowania politycznego. Nie próbujmy też odgrywać jakiejś większej roli politycznej w ramach struktur europejskich, np. kreowania polityki całej UE wobec Ukrainy. Jak słyszę takie oceny i deklaracje np. Radosława Sikorskiego, to się złoszczę. Nie mamy takich kompetencji!!
Nie rozumiemy polityki światowej, za krótko znamy demokrację „od środka”, obce nam jest myślenie kategoriami polityki globalnej. Możemy narobić więcej szkody i zła, niż pożytku.

Paweł Orkisz
Kraków, 24.02.2014

foto: Agata Kruczek (i z Agatą Kruczek :-)

Poprzednio pisałem:

rok 2014rok 2013, rok 2012,  
rok 2011rok 2010, rok 2009
wrocaw w lutym 2014 4 20140515 1957086687