O płycie CD "Przechyły"

Turyści śpiewający piosenki tworzą własne, odrębne środowisko: ludzi oryginalnych i uparcie trzymających się na uboczu kultury masowej, "idących pod prąd" stylowi życia kreowanemu przez TV i kolorowe pisma dla zidiociałych panienek. Jest w tym środowisku w cenie wrażliwość i własny styl. Pieniądze są mniej ważne, bardzo liczy się przyjaźń i otwartość. Nie sądzę, żeby było tak, że w górach chronią się już tylko odludki. Czasem ktoś wyciągnie mnie w góry, spotykałem w Alpach prawdziwych niemieckich turystów. Wiem, że dla pewnej grupy osób ten właśnie sposób spędzania wolnego czasu będzie zawsze najpiękniejszy. Ważny jest jednak i pewien styl, kultura, niepisane prawa środowiskowe.
Turysta musi śpiewać, więc muszą być piosenki, stąd ta płyta.
Mam nadzieję, że wiele osób odnajdzie na tej płycie okruchy pięknych wspomnień. Przez ostatnie 20 lat śpiewałem przy tysiącu ognisk, podczas setek koncertów, na dziesiątkach jachtów, to może jednak coś z tego pozostało? Niektóre z moich piosenek są znane i śpiewane przez harcerzy, żeglarzy lub turystów, którzy często nie mają pojęcia, kto jest ich autorem. Moim dzieciom koledzy z klasy też nie wierzyli, że Przechyły to jest piosenka ich taty.
Inne są lubiane i bliskie miłośnikom wyłącznie piosenek niebanalnych (Miasteczko, Jesień idzie, Jeszcze 10 podaruj mi lat, Zima w Wierchomli). Jeszcze inne należałoby można zaliczyć do pieśni biesiadno-turystycznych (Pociąg, Znajomy smak księżycówy, Góry moje, góry).
Do tego kilka piosenek "do śpiewania" (Ballada o nocy, Marco Polo, Wiosenny autostop, Modlitwa żeglarska ...). Płyta została nagrana na zamówienie Katedry GAP krakowskiej AE w grudniu 2001, jest więc na niej znacznie nowsza i dojrzalsza "Piosenka o zagapieniu", dedykowana GAP-owiczom. Całość pogodna i optymistyczna.

O zespołach PAW i PASSS, a wcześniej jeszcze HOBO

Ta płyta jest dla mnie samego pewną life story, opowieścią o życiu, która łączy się ze wspólnym śpiewaniem. Jeśli mogłem zamieścić na niej swoją najnowszą kompozycję (Piosenka o zagapieniu), która jest wyrazem radości i zachwytu nad życiem, to może nie był to czas stracony. A jeśli nawet, to stracony pięknie.
W latach 70. i 80. - występując z grupami HOBO (Janusza Kotarby) oraz własnymi PAW i PASS - byłem laureatem wielu przeglądów i festiwali piosenek studenckich i turystycznych: Yapa (78 i 84), Bazuna'84, Szklarska Poręba'84, SFP Kraków, OPPA Warszawa i Sacrosong'84.

Zacznę od zespołu PAW, z którym w 1978 roku zdobyliśmy na YAPIE w Łodzi wyróżnienie i specjalną nagrodę AKJ za Piosenkę z szabli. Śpiewał ją wtedy Wiesiek Król (obecnie ratownik wiertniczy), solo na dwóch fletach (naraz!) grał Wiktor Chorobik. Jest obecnie uznanym architektem w Vancouver, lecz i teraz  - we własnym studio - nagrywa swoje kompozycje. Ala Chorobik (nauczycielka) i Olek Banaś (doradca podatkowy) pobrali się i tworzą solidną krakowską rodzinę.

Jesienią 1983 roku, wspólnie z Andrzejem Lamersem (uczy muzyki) i Stefanem Błaszczyńskim (występuje z Piwnicą pod Baranami i w zespole Brathanki), założyliśmy w Krakowie zespół PASS, którego nazwa wzięła się od pierwszych liter naszych imion. Ponieważ jednak PAS brzmiałoby "pasywnie", postanowiliśmy dodać jeszcze jedno "s", żeby "zasyczało". Pierwszym naszym basistą był Piotrek Pawłowski (teraz specjalista od marketingu i public relations), a na instrumentach perkusyjnych grał Janusz Jóźwiak (absolwent górnictwa na AGH; zginął w wypadku samochodowym w USA).
PASS w roku 1984 wygrał prawie wszystkie imprezy, na których się pokazaliśmy: YAPA, Bazuna, Włóczęga, Bakcynalia, Giełda w Szklarskiej Porębie, nawet Sacrosong w Nowej Hucie. Prawie, bo nie wygraliśmy XX Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie, na którym wystąpiłem pod swoim nazwiskiem i zająłem III miejsce (za Grzegorzem Turnauem i Wiesławem Tupaczewskim). Miałem niesamowity skład muzyków i pojawiały się w środowisku głosy, że to już nudne, bo wszystkie imprezy i tak wygra PASS. Wtedy wycofałem się z konkursów - zaledwie po roku, za wcześnie! - szkoda, bo konkursy dają rozgłos i mobilizują zespół.Szkoda też, że wówczas zrezygnowaliśmy z nagrania piosenek turystycznych, z których byliśmy najbardziej znani (nagrywaliśmy wtedy inny repertuar: pieśni patriotyczne i antykomunistyczne).
A potem - z wielu powodów, często życiowych - grupa się rozeszła. Do mnie dołączyli na kilka lat Wojtek Czemplik (obecnie skrzypek w Starym Dobrym Małżeństwie) i Jacek Wolski (znakomity gitarzysta, mieszka w USA). Lucjan Wesołowski grał z nami czasem na basie i śpiewał swoje piękne, liryczne ballady. Inni poszli swoją drogą, normalnie, jak w życiu.
W 1985 r. zostałem przyjęty do Związku Polskich Artystów i Kompozytorów ZAKR, poszedłem w "jurory", moi koledzy zaczęli występować w innych składach, z innymi zespołami. Taki był szybki koniec grupy PASS - Rajdowej Grupy roku 1984, wykonawców Rajdowej Piosenki Roku 1984 (obydwa tytułu zdobyte na Bazunie'84), grupy dziś zupełnie zapomnianej, choć miała ona wystarczająco wiele atutów, by pozostać na dłużej w świadomości pokolenia.

Zamieszczone na "Przechyłach" nagrania moich piosenek, dokonane ostatnio z krakowskimi muzykami, są piękniejsze niż wersje grupy PASS, choć... i tak nie powtórzą się niezapomniane chwile, kiedy np. na Giełdzie Piosenki w Szklarskiej Porębie (albo na Bazunie w Szymbarku) prawie 2 tysiące ludzi śpiewało z nami refren i tworzyło jeden wielki pociąg. Tamten Pociąg trwał aż 9 minut, bo wpletliśmy do niego fragmenty Czardasza Montiego, Marsza Tureckiego Mozarta, popowej piosenki Susanna, a publiczność dośpiewała jeszcze motyw Stary niedźwiedź mocno śpi.
    Jak się bawić, to się bawić!

Na koniec jeszcze trzy podziękowania:
   1. Rzadko śpiewałem piosenkę Przechyły na koncertach. Dziękuję dziewczętom z radomskiego zespołu Bra-de-li i Magdzie Bieńkowskiej, ich opiekunce, bo to one pokazały ją harcerskiej Polsce i spopularyzowały tak, że ta popularność przerosła moje wyobrażenie.
   2. W środowisko śpiewających turystów wprowadził mnie kiedyś Janusz Kotarba; z jego HOBO zaczynałem śpiewanie i poznałem takich ludzi jak Bellon, Drąg, Kleyff i J.P. Duda.
   3. Gdyby nie namowa prof. Jerzego Hausnera z krakowskiej AE, to pewnie bym się nie zdecydował na miesięczną pracę w studio nad tą płytą, ani nie powstałaby może nigdy Piosenka o zagapieniu.

Śpiewajcie sobie i innym...na zdrowie!