moje miasto
foto: Jerzy Klasa - "Moje miasto"

Niedawno przewaliły się nie tylko przez Polskę, ale i przez moją głowę, dwie potężne kampanie wyborcze, a były one specyficzne także dlatego, że - poprzez intensywność kontaktów fejsbukowych - wypełniły prawie każdy nasz dzień dyskusjami, kłótniami i argumentami. Nic więc dziwnego, ze nieraz pomyślalem sobie: - No, dobrze. Nie chcę tak jak oni, nie chcę tak jak było. Ale jak właściwie chcę? W jakim państwie chciałbym żyć?

Dodatkowo teraz wygrana partia przebudowuje naszą polityczną rzeczywistość, albo przynajmniej obiecuje, że przebuduje, pojawiają się głosy o potrzebie napisania nowej Konstytucji, zatem zasadne wydaje pytanie o to, w jakim kraju chcemy żyć wszyscy? Jakiej Polski - i Unii - chcemy?
To wprawdzie niemożliwe zawrzeć to wszystko w krótkim felietonie, ale nie mam ani chęci, ani zamówienia na pisanie na ten temat rozprawy naukowej, więc spróbuję na to pytanie odpowiedzieć w kilku zasadniczych punktach.

1. Naród?
W tej chwili żaden kraj, ani żadna struktura nie jest jednolita narodowościowo. To podejście przestarzałe i głupie, zwłaszcza w czasach internetu, swobody i szybkości podróżowania, a także łatwości porozumienia się w każdym miejscu na Ziemi w języku angielskim. Takie "narodowościowe" podejście prowadzi do wynaturzeń, do zbrodni, do gloryfikowania tych morderców, którzy zabijają w imię dobra własnego narodu.
Nasze państwa powinny być zatem zbudowane w oparciu o jakiś system wspólnie wyznawanych wartości, wspólnie uznawane zasady współżycia społecznego. Nie chodzi tu o wartości religijne, ani nawet humanistyczne. O, nie! Powinny to być jak najbardziej praktyczne zasady: stosunek do pracy, do podatków, do edukacji dzieci, zasady bezpiecznego życia i funkcjonowania w społeczności, obrony granic zewnętrznych.
Nasze państwo powinno być otwarte na obcych, na ludzi innych narodowości i ras, którzy chcą do nas przyjechać i razem z nami budować naszą wspólną przyszłość. Ale ....

2. Prawa większości.
Nasze państwo powinno być bardziej konsekwentnie demokratyczne, czyli oparte na woli WIĘKSZOŚCI. Mniejszości powinny mieć jakieś swoje skromne prawa, do istnienia, do funkcjonowania, do bezpieczeństwa. Ale nie możemy pozwolić, zeby mniejszości dyktowały większości zasady życia. W każdej dziedzinie życia. Demokracja to rządy większości.

3. Obrona granic
Z drugiej strony współczesne zbiorowe migracje pokazały konieczność zamykania naszych granic przed wtargnięciem obcych, wrogich nam kulturowo grup. Po to budowaliśmy naszą państwowość i niektórzy nawet przelewali krew, żeby teraz chronić nasze zasoby przed obcymi, tymi, którzy chcą zawłaszczyć, albo zburzyć naszą ziemię, domy, firmy, kobiety...
Nie odpowiada nam polityka otwartych drzwi dla każdego, w tym zwłaszcza dla agresywnych grup muzułmanów, czy przedstawicieli wrogich, obcych grup ortodoksyjnych wyznawców jakiejkolwiek sekty, czy religii. Mamy prawo wybierać sobie tych, którzy mogą zamieszkać w naszym sąsiedztwie i tych, których chcemy do nas wpuścić.

4. Podział władzy.
Wydaje mi się, że tradycyjny trójpodział władzy się nam zdezaktualizował. Owszem, konieczne jest oddzielenie władzy sądowniczej od wykonawczej, ale już władzy ustawodawczej nie da się chyba oddzielić od wykonawczej. Przecież władzę wykonuje się stanowiąc akty prawne. Uzgadnianie i uchwalanie poszczególnych aktów prawnych przynależy do istoty wykonywania władzy.
Zasadniczy jest więc podział na władzę wykonawczą i sądowniczą, przy czym tej drugiej należy się dużo więcej uwagi i troski niż do tej pory. Sędziowie muszą byc absolutnie niezależni, lepiej chronieni i lepiej opłacani.
Zupełnie inny, ale ważny problem: czy w niektórych przypadkach powinni pochodzić spoza korporacji prawniczych? (np. taki Trybunał Konstytucyjny to powinny być autorytety, ale czy koniecznie prawne?)

Z drugiej strony totalnym nieporozumieniem wydaje się być w Polsce ten dziwny rozkrok pomiędzy systemem prezydenckim a konclerskim. Albo władzę wykonawczą sprawuje Sejm, który wyłania z siebie Radę Ministrów, albo prezydent i jego ministrowie. Powielanie tego nie ma sensu.
Te podwójne wybory miałyby byc może sens, gdyby Prezydent RP był najwyższym arbitrem, czyli nadzorował władzę sądowniczą, mianował wiekszość sędziów Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego? Nie wiem jak, ale obecny system nie ma sensu. Władza wykonawcza musi być jedna.

5. Jaka Unia?
Powinniśmy przedyskutować sprawę przynależności do Unii Europejskiej. Nie chcemy być w Unii, która nie dba o swoje granice, w której jakiś kraj dominuje nad resztą i próbuje narzucić tej reszcie rozwiązania niezgodne ani z logiką, ani chyba tak naprawdę z prawem europejskim. Nie wierzę bowiem, żeby niekontrolowane zapraszanie do nas wojowniczych muzułmanów było w ogóle dopuszczalne na gruncie obecnie obowiązującego prawa!. Na taką UE nie umawialiśmy się ani my, ani wiele innych nacji: Węgrzy, Czesi, Słowacy, wielu Francuzów (Marie Le Pen), Niemców i Szwedów itg. Nie tak to miało wyglądać.
A jeśli tak właśnie miałoby to wyglądać w przyszłości, to z takiej UE trzeba odejść, wypisać się, pozostać z boku, może w formie jakiegoś stowarzyszenia, porozumienia o współpracy.
Ich "zbójeckie prawo" nie może dominować nad naszym, lokalnym. Społeczności lokalne naprawdę chcą decydować o swoim losie.
Za szybko pędzicie, Panowie, w kierunku unifikacji i federalizacji. Nie odbierzecie nam podmiotowości!

* * *

Ogrom i powaga poruszonych powyżej problemów przekraczają możliwości intelektualne każdego pojedynczego człowieka i wielu poszczególnych środowisk. Ale wierzę, że wspólnie może się udać. Podyskutujmy, może nie tylko między nami, Polakami, ale i w gronie naszych braci i "bratanków"? Może w Grupie Wyszehradzkiej?

Potrzebna jest chyba nowa umowa społeczna. Nowe określenie na co, na jakie zasady współżycia społecznego chcemy się ze sobą umówić. To się chyba nazywa ustawa zasadnicza, Konstytucja.

Paweł Orkisz
Kraków, 11.01.16

między prawą a lewą
foto: Jerzy Klasa - "Między prawą a lewą"

Poprzedni artykuł
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009