- Wałęsa

Słońce właśnie wstawało, świt leniwie zwlekał,
słowa różnych pomieszań krajobraz upstrzyły.
W stoczni śpiewano psalmy o Józefie-traserze.
Krople ze serc w ziemię wdeptanych wsiąknąć nie zdążyły.
A pan, z tym francuzem za ucho zatkniętym,
po co się tu pałętasz, do diabła!?

Zapomnieli już prawie z pierwszym chłodem ranka
o nocy, że tyle razy budzi świt od nowa.
o marności wesela, znikomości dzwonnic,
o historii, przez którą nie wolno cwałować.
A pan, w tym swoim garniturku farbowanym,
po co się tu pałętasz, do diabła?!

Co dzień dalej od dolin, mgieł rodzinnej wioski,
zagajników majowych skowronkowej matki.
Oszaleć można wśród obcych, stukot kół tak drażni.
Oszaleć trzeba, gdy życie mniejsze jest od kaźni!
A pan, z tymi podkowami z sumień,
po co się tu pałętasz, do diabła!?

Stada na rzeź prowadzić, a wiarę zaprzedać?
Czemu wszyscy tak krzyczą w blasku jupiterów?
Gdzie moje własne dłonie? Czyje to kolana?
Nie! Nie, nie wierzę... do jasnej cholery!
Więc pan, właśnie pan, zwłaszcza pan...
Po co się tu pałętasz, do diabła!?


*) To też była piosenka. Zagrałem ją razem z zespołem PASS, podczas krakowskich eliminacji do festiwalu piosenki studenckiej w 1984 r. Wypadła rewelacyjnie, ale... nagrania nie mam. Podczas samego gestiwalu zaspiewałem inne piosenki, potem nigdy juz jej publicznie nie śpiewałem. Zdawało mi się, że bezczelnością jest tak pisać o Wałęsie - ikonie Solidarnosci. A jednak historia przyznała rację mojej intuicji!

**) Jeszcze uwaga o tryptyku ze stoczniowcami. Była trzecia część: "Łabędzki", zaczynająca się od słów:
Jaśko - mówili - nasz człowiek, swój chłop
gdy po raz pierwszy przychodził do stoczni.
Trochę dziwni jesteście, towarzysu Łabędzki.
Koszulę trzeba zapiąć, jak sie do nas przychodzi.

Nie pamiętam całego wiersza, a tekst mi się gdzieś zagubił. Tak z tryptyku powstał dyptyk, ale mam nadzieję, że gdzieś, kiedyś ten trzeci tekst odnajdę.