pooo1Zaczęło się ...
Niewinny

Wszystkim, którzy chcieliby zazdrościć artystom ich "ciekawego życia" napiszę o czymś, o czym w zasadzie nie powinno się pisać publicznie.
O niepokoju,
o bezsilności,
o nerwówce związanej z brakiem zamówień na następne koncerty.
Przez cały ubiegły rok u mnie było tak, ze dopiero jak zbliżał się koniec jednego miesiąca, to następny jakoś się klarował, ale terminarz kolejnego był pusty.
Jeszcze w połowie września byłem przekonany, że w październiku będą tylko 3-4 koncerty, listopad bez, a dalej - szkoda patrzeć.
Potem oczywiscie wszystko się zmienia, zapełnia... zazwyczaj.

Ale wierzcie mi, ja jestem jednym z tych częściej zapraszanych: jak nie pieśni patriotyczne, to kościelne; jak nie turystyczne, to szanty; jak nie Okudżawa, to Cohen, albo Nohavica. Zagram sam, albo w 10-osobowym składzie. Za 200 zł, albo 12 tysięcy, innym razem charytatywnie.
Ja nie narzekam, ale przyglądam się kolegom z branży i ... gdybym to zobaczył wcześniej, to bym jednak pozostał tym inżynierem, albo dziennikarzem!

Nie zazdrośćcie poetom i pieśniarzom. To spacer po finansowej linie. W naszym zawodzie adrenalina wprawdzie skacze, ale koszty ponoszą głównie nasi bliscy. Jest inne wyjście: podjąć pracę w jakimś bardziej sprzyjającym zawodzie , a swojej pasji poświęcać wolne chwile. Ma się wtedy minimum bezpieczeństwa i stabilności, ma się świadomość uprawiania sztuki, ale... nie tworzy się arcydzieł, bo nie identyfikujemy się ze sztuką.
To najczęściej koniec marzeń!
Tak źle i tak niedobrze.


W moim terminarzu 2010 - nie chcę zapeszyć - pełniej niż zwykle.
Może wreszcie nadchodzą lata tłuste? - Czego i Państwu życzę!

Kraków, 5 stycznia 2010

Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009